CHLASTAWA :: PROKURTORSKIE ZARZUTY WOBEC NADZORU W SWEDWOOZIE

Kierownicy przed sądem


Kadra kierownicza Swedwoodu odpowie przed sądem za nieumyślne spowodowanie śmierci operatora wózka widłowego.


Zakład należący do koncernu IKEA jest największym pracodawcom na lubusko - wielkopolskim pograniczu.

Dyrektor Swedwoodu Henryk Zdunek nie zamierza zawieszać w czynnościach służbowych oskarżonych pracowników.


Kilka lat pozbawienia wolności grozi dwóm pracownikom nadzoru fabryki Swedwood w Chlastawie za nieumyślne spowodowanie śmierci operatora wózka widłowego. Sprawa dotyczy śmiertelnego wypadku, do którego doszło pierwszego września ubiegłego roku.
Prokuratura Rejonowa w Świebodzinie 31 grudnia 2007 roku skierowała do sądu akt oskarżenia w tej sprawie przeciwko bezpośrednim przełożonym ofiary wypadku. Zarzuca się im, że będąc osobami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo i higienę pracy nie dopełnili swych obowiązków. Są oskarżani również za brak nadzoru nad wykonywaną pracą i przestrzeganiem BHP przez pracowników. Ponadto zwierzchnicy operatora dopuścili go do pracy pomimo braku instruktażu stanowiskowego i nieprzestrzegania go w zakresie takiego instruktażu. Powyższe ustalenia zdaniem prokuratury przyczyniły się do śmierci pracownika. Zgon nastąpił w wyniku zsunięcia się płyt ze sztapla na pracownika.

Konsekwencje służbowe po wyroku
Pracownicy, którym przedstawiono zarzuty nadal pracują w zakładzie. Dyrekcja nie zamierza ich zwalniać.
- Obecnie nie widzę podstaw, by ich zawieszać w obowiązkach służbowych - mówi Henryk Zdunek, dyrektor Swedwood Poland Oddział Fabryki West w Zbąszynku - Jeśli zapadnie wyrok skazujący wówczas wyciągniemy wobec nich konsekwencje służbowe, niekoniecznie polegające na zwolnieniu, ale raczej przeniesieniu na inne stanowisko.

Pięciu ukaranych mandatami
Zarzuty prokuratury potwierdza październikowy wynik dochodzenia przeprowadzonego przez Państwową Inspekcje Pracy.
- Pracownik nie posiadał szkolenia przeprowadzonego na stanowisku pracy , które powinno wskazać ewentualne zagrożenia, sposoby ochrony i przeciwdziałania niebezpiecznym zdarzeniom - mówi Andrzej Machnowski, zastępca Okręgowego Inspektora Pracy w Zielonej Górze. - Z powodu braku szkolenia operator mógł być nie do końca świadomy zagrożeń na danym stanowisku pracy. Tolerowano również niewłaściwe metody pracy. Żadna z ustalonych przyczyn wprost nie przyczyniła się do powstania wypadku. Uznaliśmy to za wykroczenie. Pięciu pracowników nadzoru otrzymało mandaty karne po 1000 zł. Ukarani przyznali się do zaniedbań. Poszły zalecenia natychmiastowego usunięcia zaniedbań i zwiększenie nadzoru nad stanem BHP. W określonym terminie skontrolujemy czy zrealizowano nasze zalecenia. Przyczyna wymienionych problemów są częste zmiany przełożonego, co wynika z przyjętego w tym zakładzie, czterozmianowego systemu pracy.
- Zakład w swoim wewnętrznym dochodzeniu ustalił, że przyczyną wypadku było nieodpowiednie składowanie produktu i zaskoczenie pracownika nagłym zdarzeniem - dodaje A. Machnowski. - Innych powodów nie stwierdzono z powodu braku bezpośredniego świadka zdarzenia. Powołana na okoliczność wypadku komisja zakładowa wnioskowała o ustalenie sposobu składowania płyt.

Do pięciu lat wiezienia
Zwierzchnikom ofiary wypadku zarzuca się czyny z artykułów 155 i 220 kodeksu karnego "Kto nieumyślnie powoduje śmierć człowieka, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5." oraz "Kto, będąc odpowiedzialny za bezpieczeństwo i higienę pracy, nie dopełnia wynikającego stąd obowiązku i przez to naraża pracownika na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Publiczna tajemnica
W rozmowach prywatnych na forum internetowym pracownicy produkcji wymieniają wiele przypadków nieprawidłowości w zakładzie. Jednak nikt z obawy przed utratą pracy lub wypracowanej stawki czy stanowiska nie chce oficjalnie się wypowiedzieć czy powiadomić o tym państwową inspekcję pracy. Pracownicy narzekają na czterozmianowy system pracy. Dwa dni pod rząd idą do pracy na rano, dwa na popołudniu i dwa na noc. Po dwóch dniach wolnych ponownie to samo. W ten sposób w całości wolny weekend zdarza się im raz na sześć tygodni. Wielu dobrowolnie lub na zasadzie nie odstawania od grupy godzi się na dodatkową pracę w godzinach nadliczbowych. Przerwa w ciągu ośmiu godzin pracy przy tzw. taśmie trwa 15 min. Na warunki pracy szczególnie narzekają kobiety, których cały czas przybywa w miejsce ubywających mężczyzn. Poniżej zamieszczamy niektóre cytaty z www.zbaszyn.com
- Ja pracuje tam już jakiś czas. I mogą stwierdzić, że to jest obóz pracy. I właśnie ten obóz stwarzają majstrowie, którzy za bardzo wczuwają się w rolę rządzenia. Brygadziści też potrafią robić z siebie pajaców. Oczywiście nie wszyscy...zaznaczam. Zabierają premie za nie chodzenie w soboty czy niedziele. A jak wiadomo, nie są obowiązkowe. A jak się do niego idzie zapytać za co jest zabrana premia to nawet nie potrafi powiedzieć"
- Na hali nie wolno pić ani jeść ,od tego jest przerwa jak zawsze mówi. A sam popija kawkę czy pizze zamawia z kolegami majstrami. No cóż im wolno wszystko. Na innych zmianach ostatniego dnia miesiąca dają karty pracy do podpisu, można było się dowiedzieć ile kto ma premii, nadgodziny sprawdzić itp. A na pakowalni kart pracy nie widzieliśmy już pół roku. Z tego wynika, że majstrowi się nie chce wykonywać swoich obowiązków, albo się boi swoich pracowników. (...)A odnośnie operatorów na pakowalni...no cóż oni zrobią wszystko ,żeby zdobyć podwyżkę. Są najlepsi w podkręcaniu linii. Dla nich tylko liczy się ilość.. Jeszcze trochę i chyba nam pod linię podłożą "kaczkę" . Pół godziny trzeba się prosić, żeby ktoś zastąpił by wyjść do toalety. Każdy tam pracuje, bo to jedyny zakład w okolicy, gdzie można zarobić jakiś pieniądz. Każdy tłumaczy sobie tym ...odbębnię swoje 8 godzin i do domu. Ale przez te 8 godz. można osiwieć i nerwicy się nabawić..

 

Podziel się swoim zdaniem

danka@poznan.home.pl  Tel: 600 651 952

Roman Rzepa

Fot. Roman Rzepa
(Dzień Wolsztyński 2008)

powrót