KARGOWA :: POŻAR NA ZYBYTKOWYM RYNKU

...


W środę rano przyczyn pożaru szukała ekipa dochodzeniowo - śledcza z udziałem biegłych w zakresie pożarnictwa.


Andrzej Kruk, strażnik miejski i komendant miejsko - gminny OSP w Kargowej wskazuje miejsce powstania pożaru.

Burmistrz Kargowej Janusz Kłys zapewnia, że udzieli wsparcia pogorzelcom.


Trzy kamienice w ogniu
Ponad pięćdziesięciu strażaków gasiło pożar trzech zabytkowych kamienic w Kargowej, który wybuchł w nocy z 1 na 2 stycznia. Nikt nie ucierpiał, ale budynki uległy znacznemu zniszczeniu. To pierwszy tak duży pożar w tej części miasta od lat. Ostatnio podobne zdarzenia miały miejsce w poprzednich stuleciach.
W akcji wzięło udział około 14 jednostek ochotniczych i państwowych. Pożar zauważono około 21.00 w niezamieszkałym pomieszczeniu na parterze jednego z budynków. Kilka minut wystarczyło, by ogień opanował znaczną część dachu i przeniósł się na sąsiednie budynki znajdujące się w zwartej zabudowie. Natychmiast wyprowadzono pięciu mieszkańców przyległej kamienicy, którzy schronili się u rodzin.
- Czteroosobowej rodzinie zaproponowaliśmy mieszkanie zastępcze, pomoc ośrodka pomocy społecznej i jednorazowe wsparcie finansowe - mówi Janusz Kłys, burmistrz Kargowej. - Zamieszkały budynek należał częściowo do gminy, niedawno wyremontowaliśmy dach, który obecnie nadaje się do wymiany łącznie z konstrukcją.

Szybka interwencja
Na parterze mieścił się sklep piekarniczy i biuro Regionu Kozła. Obecnie trwa poszukiwanie lokali zastępczych.
- Już po sześciu minutach od zgłoszenia akcję gaśniczą rozpoczęli miejscowi strażacy - mówi kpt. Ryszard Gura, rzecznik prasowy komendanta miejskiego PSP w Zielonej Górze - W ciągu dalszych kilkunastu minut nadjechały pozostałe zastępy.
Strażakom udało się na tyle opanować ogień, by nie dopuścić do rozprzestrzenia się płomieni na pozostałych sześć kamienic, stanowiących wschodnie skrzydło zabytkowego rynku. Po kilku pomieszczeniach i kwiaciarni pozostały tylko mury, a co najmniej dwa dachy wymagają kapitalnego remontu. Właścicieli budynków czeka wymiana konstrukcji i pokrycia. Trwa liczenie strat, ale według wstępnych szacunków można je mierzyć w setkach tysięcy złotych. W bramie, tuż przy doszczętnie spalonej kwiaciarni znajdował się samochód osobowy, który w ostatniej chwili udało się wyprowadzić na zewnątrz. Wcześniej trzeba było wywarzyć bramę i zbić boczną szybę w pojeździe. Mieszkańcy w ciągu 20 - 30 minut wynieśli na zewnątrz cały dobytek dwóch rodzin, który udało się uratować przed zadymieniem i zalaniem.

Pożar od petardy?
Zdaniem Andrzeja Kruka, strażnika miejskiego i komendanta miejsko - gminnego OSP w Kargowej przyczyną pożaru mogło być nieumyślne wrzucenie petardy przez wybitą szybę do jednego z pustych pomieszczeń.
- Właściciel jednego z mieszkań w nadpalonym budynku słyszał krótko przed pożarem huk - mówi strażnik miejski. - Petardy były wrzucane na podwórza, prawdopodobnie jedna wpadła przez wybitą szybę w oknie do pustego, nieużytkowego pomieszczenia. Tych huków było mnóstwo. Te drzwi były uchylone. Widać, że ogień dalej nie mógł się rozprzestrzenić, bo dym uchodził nad oknem. Jednak po chwili zajął się drewniany strop i płomienie przeniosły się na sąsiednie pomieszczenia i dalej. Znajdująca się obok kwiaciarnia spłonęła razem z wyposażeniem. Nic nie zdołano uratować. Ogień szybciej udałoby się opanować i zapobiec jego rozprzestrzenieniu, gdyby to zarzewie było szybciej zlokalizowane.

Problemy z wodą i samochodem
Dochodzenie w tej sprawie prowadzi Komisariat Policji w Sulechowie.
- Czekamy na opinię biegłych, jednocześnie prowadzimy dochodzenie - mówi Jarosław Podsiadły z Komisariatu Policji w Sulechowie - Obecnie nie ma przesłanek, które mogłyby sugerować, że przyczyną pożaru było wrzucenie petardy do pustego pomieszczenia.
Świadkowie pożaru wspominają, że na początku brakowało wody do gaszenia ognia.
- Po zużyciu wody w zbiorniku było trochę przerwy w akcji gaśniczej - mówi jeden ze świadków. - Staliśmy i patrzyliśmy jak się pali. W pobliżu jest zbiornik, ale nie użyto motopompy, lecz postanowiono jechać po wodę w rejon przedszkola. Na miejscu zepsuł się samochód i wożono wodę małym samochodem gaśniczym marki ford transit. Później nadjechali strażacy ze Smolna, też im się bardzo szybko woda skończyła. W końcu rozciągnięto 400 metrową linię zasilającą. Węże leżące w poprzek drogi krajowej były uszkadzane przez samochody. Strażacy robili co mogli.
Konieczne wyjaśnienia
Wśród pożarowych komentarzy pojawił się zarzut, że gmina podczas remontów dróg nie zleciła montażu hydrantów. - Hydranty są, straż ma wykaz gdzie się znajdują, powinni co jakiś czas przypomnieć sobie ich położenie - mówi Jerzy Fabiś, wiceburmistrz Kargowej. - Na skrzyżowaniu ulic, w pobliżu spalonych budynków jest zawór, ale strażacy nie mogli znaleźć klucza, by go otworzyć. Pojechali po młotek i przecinak. Samochód się zepsuł, ale dopiero za trzecim czy czwartym razem jak pojechali po wodę. Chyba kierowca wjechał na krawężnik i coś się urwało. Będziemy analizować przyczyny problemów z hydrantem, trzeba będzie przeprowadzić kontrolę działania ochotników. Kilkadziesiąt metrów od pożaru przy urzędzie jest też zbiornik przeciwpożarowy, ale nie był używany, nie wiem dlaczego. Kargowska straż posiada pompę pływającą. Zastanowimy się nad zakupem nowego samochodu. Star, który uległ awarii ma już 30 lat. Niewykluczone, że zaproponujemy kierownictwu naszej OSP organizację cyklicznych próbnych alarmów pożarniczych.
W czwartek 3 stycznia J. Fabiś udzielił dodatkowych wyjaśnień.
- Podjęcie przez strażaków ochotników decyzji o poborze wody do samochodu gaśniczego z ul. Browarnej związane było z uniknięciem "tłoku" na skrzyżowaniu Rynek - Pocztowa - Więckowskiego, gdzie znajdował się najbliższy hydrant. Opóźnienie z podłączeniem węży do tego hydrantu związane było z zamuleniem otworu piaskiem i jego zamarznięciem.
W najbliższym czasie burmistrz Kargowej planuje spotkanie z miejscowymi strażakami i ochotnikami ze Smolna Wielkiego, w celu złożenia osobistych podziękowań, a także omówienia przebiegu akcji i wyciągnięcia wniosków z noworocznych doświadczeń. W spotkaniu udział weźmie przedstawiciel komendy miejskiej PSP w Zielonej Górze i dyrektor ZGKiM w Kargowej. Burmistrz dziękuje wszystkim strażakom z Kargowej i Smolna Wielkiego za udział w akcji gaśniczej i całonocnym dyżurze przy pogorzelisku. Uszkodzone budynki były ubezpieczone, poszkodowani liczą na rychłe załatwienie spraw odszkodowawczych, by rozpocząć ich remont i odbudowę.

 

Podziel się swoim zdaniem

danka@poznan.home.pl  Tel: 600 651 952

Roman Rzepa

Fot. Roman Rzepa
(Dzień Wolsztyński 2008)

powrót