Wystawa gołębi i drobiu ozdobnego okazała się strzałem w dychę. Żeby
do niej doszło wielu zbąszynian pomagało organizatorom jak się dało, a
to ubita świnia, a to ozdobna zielenia w ośrodku kultury, plackiem na
drożdżach czy bigosem.
- Otworzyliśmy wystawę w sobotę o 10.00 rano, a już w południe musieliśmy
dodrukować bilety, bo tyle ludzi naszło - mówi uradowany frekwencją Waldemar
Kosicki, przewodniczący komitetu organizacyjnego. Grupa inicjatywna
hodowców gołębi rasowych poprosiła bowiem mieszkańców o pomoc nie tylko
w przygotowaniu tej pierwszej imprezy, ale pomyślała o następnych wystawach.
Żeby móc je organizować niezbędne są
klatki. Te na sobotnio-niedzielną
ekspozycję pożyczono w związkach hodowców w Poznaniu i Zielonej Górze.
Hodowcy znad Obry (nie lubią, jak się mówi o nich gołębiarze) chcą mieć
własne. Pieniadze na to zbierali w różny sposób.
Kup pan bigos
- Kupując bigos wspiera pan zakup klatek - uświadamia mnie Agnieszka
Rybicka, muzyk z ośrodka kultury, zaangażowana do wystawowej kuchni.
Także placek drożdżowy był formą wsparcia hodowców oraz kaszanka. Do powstania
kaszanki przyczyniła się świnia ubita specjalnie przez rolnika Piotra
Króla. Kawałki wieprzowiny dało się też znaleźć w bigosie
- Wystawę oglądał nasz starosta, pan Wilkoński - podkreśla Andrzej
Król z grupy inicjatywnej.
- Powiedział, że na przyszły rok pokaz trzeba zrobić w nowej hali sportowej,
Zbąszyniance.
Na razie w sali ośrodka kultury rzędy klatek pełne niepowtarzalnego ptactwa.
Co egzemplarz to oryginalniejszy. Przy klatkach panowie w białych fartuchach;
dokarmiają gołębie, dolewają wody. Tymczasem między rzędami tłumy mieszkańców,
zwykle całe rodziny, oczywiście z dziećmi. Jest na co popatrzeć.
Rzadki daszkooki
- Takich jak ten pomorski daszkooki jest, podejrzewam, zaledwie kilka
w Polsce
- pokazuje swoje osiagnięcia hodowlane W. Kosicki. Obok starogradzki pulsujący
o długiej szyi, rzeczywiście pulsujacej gdy ptak się denerwuje. Nie tylko
gatunki są oryginalne, lecz również nazwy: orlik polski, gil lub mewka
chińska, ryś polski czy skowronek norymberski (choć to przecie gołębie),
zakonniczka (czarny łepek, biały tułów i czarny ogon), koroniarz koncaty,
litewski tygrysowaty, dragon (czyli smok), kapucyn, listonosz polski (choć
to nie jest gołąb pocztowy!). Oczywiście w tym miejscu z racji nazwy musiały
się znaleźć rzeszowski wystawowy i niemiecki wystawowy. Wrażenie robi
loczek (cały jakby ufryzowany).
Niektóre z gołębi przewyższały wzrostem wystawione obok kury ozdobne.
Ot, choćby taki olbrzym rzymski, modena angielska czy king. Ekspozycji
ptactwa towarzyszył pokaz prac plastycznych młodzieży mówiący o gołębiach
na naszych podwórkach oraz świetna wystawa prac ręcznych podopiecznych
Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego.
Pokaz dwóch województw
Na wystawie 23 hodowców zaprezentowało 240 gołębi 52 ras oraz drób w ilości
25 sztuk. Goście przybyli m.in. z Zielonej Góry, Czarnkowa, Rakoniewic,
Poznania, Pniew, Lubonia, Rawicza, Krosna Odrz.
Oni kiedyś zaczynali
Organizatorzy odnotowali w katalogu wystawy prekursorów hodowli gołębi
w mieście, do których zaliczają się: Franciszek Stojanowski, Konstanty
Sobieraj, Edward Gołek, Teodor Kreft, Kazimierz Maciejewski, Maksymilian
Gołek, Stanisław Kałdyk, Stanisław Lutomski.
|