W spływie wzięło udział sześćdziesięciu kajakarzy

Niebiosa im sprzyjały


Sporo śmiechu było podczas pasowania nowicjuszy.
.


Powitanie w gościnnym Grójcu Wielkim.


Sześćdziesięciu kajakarzy wyruszyło w niedzielę 10 czerwca w trzydniowy rejs z Kopanicy do Trzciela. Był to już trzeci spływ kajakowy rzeką Obrą "Szlakiem Karola Wojtyły". Coroczna wyprawa upamiętnia udział późniejszego papieża Jana Pawła II w spływie Obrą, w którym uczestniczył wraz z grupą młodzieży na przełomie lipca i sierpnia 1960 roku. O wydarzeniu tym przypomniał sobie Czesław Pakuła ze Zbąszynia, który pamięta, że na jego ogrodzie biwakowała grupa młodzieży z duchownym wykładowcą katolickiej uczelni. Wydarzenie to po krótkich poszukiwaniach zostało potwierdzone w opracowaniu "Z kalendarium życia Karola Wojtyły". Z inicjatywą upamiętnienia spływu wyszedł dwa lata temu poprzedni burmistrz Zbąszynia Rafał Suchorski. Tym razem głównym organizatorem wyprawy było Zbąszyńskie Centrum Sportu, Turystyki i Rekreacji przy współpracy z Uczniowskim Klubem Sportowym "Olimpus" i Wodnym Ochotniczym Pogotowiem Ratunkowym Zbąszyń. Wśród uczestników dominowała młodzież z miejscowego Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych Nr 1 w Zbąszyniu i członkowie Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" Zbąszyń. Religijnym akcentem wodnej wyprawy było jej rozpoczęcie mszą świętą w zbąszyńskim kościele. Pierwszy, najdłuższy etap, rozpoczął się w Kopanicy przy moście, a zakończył na plaży w Perzynach (gmina Zbąszyń). Po drodze uczestników wodnego rajdu witała pyszną herbatą miętową sołtys Grójca Wielkiego Jadwiga Hirt z mężem. Przystanków było dość sporo także każdy bez problemu poradził sobie z trudami rejsu. W Perzynach po rozbiciu namiotów i posiłku rozpoczęła się wspólna biesiada przy ognisku. Drugi etap z Perzyn do Lutola Mokrego był nieco krótszy.Po drodze kajakarze zatrzymali się w Zbąszyniu i w Strzyżewie, a noc spędzili pod namiotami na kempingu u sołtysa Lutola Mokrego Huberta Gołka nad malowniczym jeziorem Lutol. Główną częścią drugiego biwaku był chrzest debiutantów wodnych wypraw, również tych starszych. Co wieczór na kajakarzy czekały gorące kiełbaski i ogromna doza humoru, który mimo trudów podróży nie opuszczał uczestników wodnej wyprawy. Ostatni, najkrótszy trzeci etap, zakończył się 12 czerwca w ośrodku "Jawor" nad jeziorem Konin w gminie Trzciel, gdzie po raz ostatni można było skorzystać z wodnych kąpieli. Przez cały czas niebiosa sprzyjały wodniakom. Panowała piękna, słoneczna pogoda.

Wiosłować każdy może
Najmłodszy uczestnik spływu - Wiktor Rzepa miał niespełna pięć lat, a najstarsi - ponad sześćdziesiąt. Seniorki - Paulina Piosik z Kargowej i Maria Nowaczyk z Kopanicy doskonale radziły sobie na szlaku.
- Obie staramy się aktywnie spędzać czas poprzez uczestnictwo w różnych imprezach rekreacyjnych, organizowanych m.in. przez Lubuski Klub Sportowo - Turystyczny "Agroś" z Kargowej - mówi Paulina Piosik
- Na spływie młodzież była bardzo miła i udzielała nam wszelkiej pomocy. Na ile możemy staramy się brać i udział w spływach i rajdach rowerowych, na których pokonujemy nawet 50 km. Jesień życia niekoniecznie musi polegać na siedzeniu w domu przed telewizorem.
- Próbowałam bezskutecznie namówić na spływ moje koleżanki z Kopanicy
- mówi Maria Nowaczyk
- Nie wyobrażają sobie, by w tym wieku wejść do łódki, a co dopiero do chybotliwego kajaku, którym miałyby wiosłować kilkadziesiąt kilometrów. Nie ma się czego bać. Przez cały czas miałyśmy na sobie kapoki, a w pobliżu ratowników czuwających nad bezpieczeństwem.

Brakuje przystani
Oprócz przepięknych widoków, jakie roztaczały się wzdłuż Obry, nie sposób było nie zauważyć zanieczyszczeń. Zwłaszcza na docinku miejskim w Zbąszyniu dało się zauważyć brudną wodę i...rury, z których coś wpływa do rzeki. Warto, by ktoś sprawdził co w nich płynie. Z pewnością brakuje przystani kajakowych z bezpiecznym wyjściem na brzeg. Mimo że był to już trzeci spływ nikt nie postarał się choćby o wykoszenie brzegów rzeki w Kopanicy. Na trasie spływu wciąż brakuje tablic informujących o miejscach biwakowych i ujściach rzek. Tradycyjnie pod mostami kolejowym w Zbąszyniu trzeba uważać, by nie rozpruć kajaków o kamienie. Od lat nikomu nie zależy na ich usunięciu. Przydałoby się też umocnienie brzegów przy moście w Strzyżewie. Zarówno w Trzcielu jak i Zbąszyniu na przystaniach kajakowych, usytuowanych w centrum, brakuje ławek i stolików, gdzie można by odpocząć po trudach podróży. Trzeba przyznać natomiast, że w rzece jest mniej śmieci niż przed rokiem. Trudy wiosłowania rekompensowała wspaniała atmosfera panująca podczas wyprawy. Po dotarciu do Zbąszynia wszyscy zgodnie stwierdzili, że wezmą udział także w przyszłorocznym spływie, na który już teraz w imieniu organizatorów zaprasza dyrektor ZCSTiR Tomasz Szczechowicz.

 

Podziel się swoim zdaniem

danka@poznan.home.pl  Tel: 600 651 952

Roman Rzepa

Fot. R.Rzepa
(Dzień Wolsztyński 2007)

powrót