Rozmowa z architektem STEFANEM WOJCIECHOWSKIM

Nowy duch miasta


Stefan Wojciechowski, architekt, urbanista, absolwent Politechniki Wrocławskiej, wykładowca na wydziale architektury Politechniki Poznańskiej, autor opracowań urbanistycznych, laureat konkursów.


- Został pan poproszony przez prof. Zygmunta Młynarczyka z UAM o przygotowanie wizji projektowej, która ukaże się w książce naukowej pt. "Fizjografia w turystyce na przykładzie Zbąszynia".
- Nie wiem jak daleko są prace nad książką, ale swoją część dotyczącą architektury i organizacji przestrzeni miejskiej już przygotowałem. Ciekawe czy władze lokalne będą chciały podjąć się realizacji projektów przedstawionych w opracowaniu...

- Ma pan za sobą 20 lat pracy w Szwajcarii i trochę inne doświadczenia architektoniczne niż polskie...
- Po studiach architektonicznych pracowałem w biurach projektowych Poznania, a po 1981 r. znalazłem się we Francji i Włoszech, lecz głównie działałem w Szwajcarii. Otóż na Zachodzie wykorzystuje się każdą możliwość, jaką dają zabytki, architektura, przyroda i przestrzeń żeby podkreślić charakter miejsca, wydobyć jego niepowtarzalność. U nas walory te traktuje się marginalnie.

- Zauważył pan walory Zbąszynia, które są dotąd niewykorzystane?
- Zbąszyń jest arcyciekawym miastem. Z racji położenia, zabytków i atrakcji lokalnych. Niewątpliwym walorem jest zachowanie niemal niezniszczonej zabudowy, średniowiecznego układu przestrzennego kwartałów, placów i ulic. - Co w pana koncepcji miasto ma do wygrania? - Powinno być przystosowane do zwiedzania, spacerowania uliczkami, zaułkami, wśród starych budynków, promenadami w zieleni, z możliwością zjedzenia obiadu w restauracji, posiedzenia w kawiarni na Rynku, nad rzeką w ogródku. Niezbędna jest reorganizacja wizji miasta, rewitalizacja zabudowy. Miasto musi dostać nowego ducha. Zatem duża i mała architektura, urządzenia parkowe, rzeźby, sklepy z pamiątkami, punkty informacyjne i promocyjne, zatem organizacja imprez z muzykantami, przejażdżek zaprzęgiem konnym, kolejką dziecięcą, korzystanie z wód.

- Wydobył pan możliwości jakie ośrodkowi dają rzeka i jezioro...
- Bo Obra wywołuje nie tylko ideę spływu kajakowego, ale także żeglugi stateczkami białej floty, wczasy w barkach mieszkalnych, za czym oczywiście idą porty i stanice wodne, cała architektura rzeczna. Największą atrakcją byłyby jednak narty wodne na jeziorze Błędno. Jeśli idzie o centrum to proponuję oblać je wodą na wzór średniowiecznej fosy. W projekcie przedstawiam jak wykorzystać kanały i urządzenia wodne żeby utworzyć port miejski z transpozycją bramy do miasta. Tereny ogrodów między zabudową centrum a wodą należy urządzić parkowo i spacerowo. Ścieżki na tarasach, schodki i przejścia, placyki z ławeczkami zachęcające do spacerów wzdłuż małej architektury naśladującej mury i baszty obronne, wszystko pośród zieleni akcentującej kompozycję wody i architektury. Oblanie miasta wodą stworzy niespotykaną nigdzie atrakcję; spacery wzdłuż fosy, opływanie miasta łodziami czy gondolami, imprezy nad wodą, na wodzie.

- Przeczytałem pański projekt i wiem, że śmiałych pomysłów jest więcej. Ale czy miasto to "kupi" i czy jest w stanie udźwignąć finansowo?
- Postuluję powołanie specjalnego zespołu miejscowych liderów i entuzjastów, którzy zdołaliby pozyskać fundusze na to i potrafili nimi operować. Trzeba pamiętać o współpracy z gminami Regionu Kozła, gdyż wizja dotyczy nie tylko miasta, ale całej okolicy, zatem najbliższych sąsiadów.

- Dziękuję.

 

Podziel się swoim zdaniem

teren@gazetalubuska.pl   Tel: 324 88 54

EUGENIUSZ KURZAWA

Fotografia: Ze zbiorów autora
(Gazeta Lubuska 2007)

powrót