Zbąszyń :: Rozmowa z MIROSŁAWĄ MAJEROWICZ-KLAUS

MIROSŁAWA MAJEROWICZ-KLAUS uruchomiła na wsi Ośrodek Psychoterapii Małżeństwa i Rodziny "Leśniczówka Emaus"


Mirosława Majerowicz-Klaus, absolwentka pedagogiki UAM w Poznaniu, ponadto ukończone studia z psychoterapii, psychologii i seksuologii. Mieszka w Stefanowicach koło Zbąszynia. Mąż - Ryszard, córki - Ewa (25 lat), Zosia (22), Anusia (7).


Na kryzys w małżeństwie

- Siedzimy w przedwojennej leśniczówce, gdzieś w lasach pod Zbąszyniem. Do ludzi daleko. W takich warunkach lepiej się prowadzi terapię?
- Tak, warunki mają wpływ na przebieg dochodzenia do pewnej równowagi osób skonfliktowanych, małżeństw z różnymi problemami wewnętrznymi. Tu mogą się wyciszyć, uspokoić, znaleĽć sens życia.

- Ale czy każdy? Nazwa ośrodka sugeruje jego religijny charakter.
- Nazwa określa tylko tożsamość prowadzących. Nazwa Emaus, wzięta z Ewangelii, oznacza pewną drogę i wyznacza jej cel, ale nie wyklucza udziału w zajęciach osób o innych przekonaniach, nawet agnostyków czy ateistów. Ośrodek jest bowiem świecki.

- Placówka dopiero zaczęła działać. Jacy ludzie tutaj trafiają? I skąd?
- W większości są to moi pacjenci z Poznania, gdzie od 1998 r. prowadzę gabinet psychoterapeutyczny i pracuję też w klinice Akademii Medycznej.

- To znaczy, iż zestresowanych życiem w metropolii wypędza pani na wieś? "Przypadkiem" do pani placówki...
- Ależ nie... Historia Emaus jest taka, iż to moi pacjenci wymusili na mnie tego rodzaju ośrodek. Okazało się bowiem, że jest ogromnie dużo potrzebujących specjalnej pomocy psychoterapeuty, zresztą niekoniecznie tylko małżeństwa.

- Jeśli już przyjeżdżają małżeństwa, to z jakimi problemami?
- Hmm, nie mogę wchodzić w szczegóły. Powiedzmy tak: często chodzi o skutki podjętej kiedyś nieprzemyślanej decyzji o małżeństwie. Ponadto - o nietrafne dobory partnerów.

- Ile lat stażu trzeba mieć za sobą, żeby wpaść w kłopoty małżeńskie?
- Nie ma reguły, ale gdzieś w przedziale 20 - 30 lat bycia ze sobą rodzą się problemy. Dzieci odchowane, niedawno wyprowadziły się i została pustka, bo rodzice dotąd żyli dla dzieci. Raptem dwoje ludzi jest skazanych na siebie.

- Co im pani radzi?
- Zależy od sytuacji. Zwykle pokazuję jakie mają możliwości, oni zaś muszą wybrać.

- To skutkuje, ratuje małżeństwa?
- Większość par po terapii pozostaje ze sobą. Jeśli jednak mimo wszystko decydują się rozejść, to przynajmniej po tym rozstają się po ludzku.

- A single z czym się borykają?
- Niekoniecznie wszyscy moi goście mają problemy. Są tacy, którzy szukają tylko wyciszenia. To miejsce daje taką szansę. Poza tym nasz ośrodek działa na zasadach agroturystyki, więc każdy zwykły przybysz też jest mile widziany.

- Dziękuję.

 


Podziel się swoim zdaniem

teren@gazetalubuska.pl   Tel: 324 88 54

EUGENIUSZ KURZAWA

Fotografia: Krzysztof Kubasiewicz
(Gazeta Lubuska 2007)

powrót