ZBĄSZYŃ :: Zapomniana tragiczna historia

Zapomniana tragiczna historia podwójnego agenta z Nądni


Mieliśmy swojego Klossa?
- W tym domku mieszkam od 1981 roku, kiedyś nasza sąsiadka pokazywała nam artykuł w gazecie, opisujący historię urodzonego tu Stanisława Marcińca - wspomina Stanisław Konior, obecny właściciel.


Właśnie mija 111 lat od narodzin Stanisława Marcińca, zbąszynianina, który w okresie międzywojennym podjął się trudnej roli agenta działającego na dwie strony: niemiecką i polską. W rzeczywistości był oczywiście tylko agentem polskiego wywiadu.

- W Nądni jest jeszcze dom w którym urodził się S. Marciniec, w czasie wojny jego rodzina była wysiedlona, ale potem mieszkały w nim dwie jego siostry - wyjaśnia Jan Kostera, sołtys Nądni. A historia jest niezwykle ciekawa... Pod koniec I wojny światowej Marciniec zostaje wcielony do niemieckiego wojska, potem jako powstaniec wielkopolski walczył o przynależność naszych terenów do Polski. W okresie międzywojennym dzięki temu, że prowadzi biuro porad prawnych a jego klientami są również Niemcy, swobodnie może przekraczać granicę. Jak to się stało, że został szpiegiem działającym na dwa fronty? Na te i wiele innych pytań, trudno będzie dzisiaj znaleźć odpowiedź.

Zakazany temat
- Nie ma już nikogo z tamtych czasów, przecież od wojny minęło tyle lat - dodaje żona sołtysa. Pozostają nam zatem tylko ustne przekazy tych, którzy jeszcze pozostali i trochę pamiętają. - Znałam siostry S. Marcińca, dla nich każdy wrzesień to były straszne wspomnienia - opowiada Maria Grabka z Nądni. - Pamiętam, że obwiniały ówczesnego sołtysa Szmyda i niejakiego Ambroziuka ze Zbąszynia, że nie potwierdzili pozytywnej opinii o ich bracie. Niestety czasy, które przyszły po latach wojny nie sprzyjały rozmowom o działalności agenta. Przez dziesięciolecia był to zakazany temat. - Pani Niemytowa, która mieszkała po sąsiedzku z siostrami Marcińca miała gazetę w której wszystko było opisane, czytałam ten artykuł - mówi Alina Anczurowska, która dzisiaj mieszka w rodzinnym domu Marcińców.

Nie pamiętamy
W Zbąszyniu na osiedlu Przysiółki jest ulica nazwana imieniem Stanisława Marcińca, nikt spośród zagadniętych mieszkańców nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, kim był jej patron. - Próbowałam się kiedyś to dowiedzieć, ale niestety nie udało mi się - stwierdza Grażyna Buszkiewicz z tejże ulicy. Szkoda, że tak ciekawa postać nie jest nikomu bliżej znana.

 

Podziel się swoim zdaniem

E-mail   Tel: 0 606 746 853

A.T.O.M.

2009 :: fot. Alina Bok

powrót