Naprawdę nikogo to nie obchodzi?!

...


Stanisław Chlebowski ze Zbąszynia chodzi od paru lat z ważnym społecznie pomysłem w głowie. Rzecz w tym, iż gość z tą słuszną, ba, popieraną przez współmieszkańców ideą, nie może się przebić(kto jest żądny szczegółów niech rzuci okiem na stronę 4). Co z tego, że jego ziomkowie mówią, iż warto tworzyć w mieście zakład opiekuńczo-leczniczy skoro na mówieniu kwestia się kończy. Do realnej pomocy Chlebowskiemu nie ma chętnych! Pan Stanisław wywołał ów temat kilka lat temu. Pamiętam, gdyż wówczas skrobnąłem o sprawie tekst. Rozmawiałem przy tym z dyrektorem szpitala powiatowego (popierał), ówczesnym burmistrzem (popierał), pojechałem obejrzeć budynek w parku miejskim, który Chlebowski typował na zakład. To dawny ośrodek wczasowy Spółdzielni Inwalidów.
Sprawa wróciła, choć teraz idzie o inny gmach. S. Chlebowski znowu "męczy" tego i owego, zapala się do idei, ale potem gaśnie. Wychodzi bowiem na to, że ów szczytny cel przyświeca tylko jemu (choć wiceburmistrz Czyczerski powiedział mi ostatnio, że jemu pomysł się podoba). Po prostu człowiek z ideą nie ma w grodzie Zbąskich wsparcia.
Siedzimy, gadamy, pan Stach opowiada o szczytnej myśli tworzenia namiastki szpitala, bo taką rolę spełnia ZOL. Wszak pracuje w nim lekarz, 11 pielęgniarek, siedem salowych... A szpital podnosi prestiż miasta, tworzy miejsca pracy. Może kiedyś dałby się to rozbudować do wielkości małego, prężnego szpitala miejskiego... Ale to tylko marzenia. Jednej "ściętej" głowy?

 

Podziel się swoim zdaniem

teren@gazetalubuska.pl   Tel: 068 324 88 54

EUGENIUSZ KURZAWA

(Gazeta Lubuska 2008)

powrót