***
są rodzice
w gościnie
u nas słońce
prześwietla starą jabłoń nad stołem
dni przesuwają się na wpół leniwym codziennym
różańcem drobiazgów odmawianych sobie
między obieraniem (mama) gruszek do suszenia
jak nawała lecących z drzew
wspólnych obieraniem wysuszonej już pamięci
z łusek zapomnienia
a naprawą (tata) snteny nastrojonej na odbiór
zakrwawionego świata
i nas rozstrojonych
przez szarość komórek w których
być może wciąż stoją
zapomniane widły do ziemniaków
czyli gable (lidki) grymasy (mamy) których i tak mamy
w nadmiarze
gdy odjechali
w trawie zaczerwienił się scyzoryk (taty)
z wysłużonym ostrzem
wybrał wolność której wszedzie wokół
tak bardzo jest
brak
lub jej za dużo
|