Powroty

Kiedyś były takie piękne dni
gdy się słowa z zachwytu rwały
z niedomkniętych okien i drzwi
śpiewem ptaków w niebo leciały

rozskrzydlone mową wzruszenia
ponad chmury płynęły wysoko
pełne wiary w chwilach uniesienia
nie dawały sercom odpocząć

przepełnione po brzegi w porywie
rozszalałej rzeki miłości
rwały smutku godziny leniwe
i rzucały na powrót radości

na ramiona nasze się kładły
salwą śmiechu zabijając ciszę
mogły z nóg na ziemię powalić
by za chwilę podnieść z zachwytem

było lekko,prosto i promiennie
każda droga wiodła do celu
gdy szliśmy do pracy codziennie
mową duszy przelotnie się dzieląc

bezrozumnie rzucone w świat doznań
wyobrażni dotykiem zostrzone
chciały dłużej z nami pozostać
biorąc słońce i miłość w obronę

lecz tryb czasu nieubłaganie
z twarzy zrywał młodości maskę
krusząc życia twardy diament
piękne dni odsyłał w niełaskę

i odeszły pod ciężarem łez
młodych serc gwałtowne łopoty
budząc wspomnień nieprzerwany deszcz
i niepewnej przyszłości dotyk

[ Autor  Klamczynski66@onet.eu ]

1 luty 2007

 
   
   
***