Balkon Wiktor Gomulicki

To nie gniazdko miłosne Hiszpanek,
Skąd się rankiem wpatrują w błękity
I gdzie nocą wdziera się kochanek
Czarnym płaszczem jak chmura okryty...

To zwyczajny, pordzewiały ganek,
Do starego domostwa przybity,
Skąd jedynie drzew uschniętych wianek
I kominów brudne widać szczyty.

Czasem jednak, gdy wsród gwiazd gromady
Księżyc w dymach stołecznych rozpłonie
I z kochanka siądzie młodzian blady,
Gdy się usta zbliżą, splotą dłonie -
Najśliczniejsze balkony Grenady
Niknó przy tym warszawskim balkonie...

 

 
   
   
następny wiersz