|
|
Zmierzch bezpowrotny
Różowieje o zmierzchu twój spłowiały liścik...
Wóz turkocze za oknem. Może sen mój właśnie
Tak odjeżdża w złą ciemność - śpiewnie i kolaśnie...
W niebie- drobnych obłoków napuszysty wyścig!
Reszta Boga - w niebiosach! Zachód tlejąc zrudział.
O, uwierzyć w tę Resztę i potrwać w tym błędzie!
W dziejach gwiazdy najdalszej brać zawrotny udział
I zawczasu już srebrnieć w tym,co kiedyś będzie...
Lub tam, gdzie żale świata na szczytach śnieżą.
W tym śniegu, w tym wzbielałym ku zaciszom zgonie
Znaleźć dwie załamane, dwie bez jutr dłonie
I całować, nie wiedząc, do kogo należą...
Gdym twe dłonie w wiosennej całował zamroczy,
Cóżem wiedział o tobie? Nic - śnie mój nietrwały!
A kochałem twe dreszcze i duszę, i oczy,
I świat cały - i usta - i znowu świat cały!
|
|