Falliczna pieśń

Dwudziestoletni bracia moi!
Dwudziestoletnie moje siostry!
Młodzi! Silni! Zdrowi!
Którzy czujecie w sobie krew czerwoną,
Goracą, dumną, świeżą, pulsującą!
Którzy czujecie rozkosz rozprężenia
Muskulów twardych!
Którzy stąpacie po ogromnej kuli:
Po ziemi starej, mądrej i okrągłej!
Którzy czujecie rozkosz słowa: żyje!
Którym zalewa serca boskim szczęściem
Myśl o rozkosznej fizjologii Życia! -
- Hej, wam dziś śpiewam, piękni, mądrzy, moi!
- Hej, wam dziś śpiewam, silni, zdrowi, młodzi!
Pieśń, której niech się dziewczyna nie wstydzi!
Pieśń, która młodzieńcowi skrycie
Niechlujnych, głupich myśli nie nasuwa!
Dwudziestoletni bracia moi!
Dwudziestoletnie moje siostry!
Śpiewam falliczną, tryumfalną Pieśń!

Bo święte jesteś, Życie, w kazdym calu!
Bo cudne jesteś, rozkoszne i boskie,
Kto jeno umie drzeć na myśl o tobie,
Kto jeno umie nazwać cię wszędzie,
Gdzie jesteś z Boga: pierwotne i ciepłe,
Gdzie wytryskujesz jak nasienie ludzkie
W ostatniej drgawce spełnionej rozkoszy!
Gdzie jesteś świetlna, olbrzymia potęga,
Z którą się trzeba w Jedność mądrą stopić,
Gdzie jest nad glebą wilgotną, zorana,
Ciepłe, łaskawe, miłościwe Słońce!
O, chwała, chwała wszystkiemu, co żyje!
Pójdzmy z Miłością w życie, pójdzmy z sercem,
Co umie kochać! Co umie się cieszyć!
Pójdzmy - "bezwstydni" dla sobaczej zgrai
Kretynów, błaznów, chamów i kramarzy!
Lecz czyści, święci, cudni i radośni
Dla każdej młodej, kochającej duszy...

Oto w południa skwarze, pod prostopadłymi
Słońca promienmi, w gorącu upalnym,
W najbielszym, świetym słonecznym ognisku,
Na polu złotym, cichym rozpalonym
Leży Kobieta - naga, biała, silna,
Leży Kobieta - jędrna, ządna, młoda,
Leży Kobieta! Kobieta!! Kobieta!!!
I oto idzie ku niej Mąż Ogromny,
Silny i piękny, zagorzały zdrowy,
Grzany słonecznym upałem południa,
Idzie Mężczyzna! Mężczyzna!! Mężczyzna!!!
I wyciągają się kobiece ręce,
I rozwierają się kobiece nogi,
Wznoszą się piersi głębokim oddechem
I rozszerzają się okrągłe biodra,
I patrzy w słońce Łono Kobiecości...

Serce meżowi młotem tłuc poczyna,
Święte wzruszenie ogarnia mu duszę
I szybko kroczy, i cieżko oddycha,
Jak Bóg radosny...
I oto wznosi się w nim Duch Świetlisty,
I oto ządza cudna go ogarnia,
I zwierzę chutne, i instynkt odwieczny
Ku niej go ciągnie...
I pięknie, potężnie wznosi się do góry
Fallus, męskości święta doskonałość!
          (- Precz, tępogłowe chamy!
          Precz, sobaki!
          Ani mnie chichot wasz podły przerazi,
          Ani zamglone oczy, ani wargi,
          Cuchnacą pianą sprośności zalane!)
I oto łączy się ciało mężczyzny
Z ciałem kobiety... Oto się splatają
Ręce i nogi, a kobiece mleko
Z zduszonych piersi tryska... Oto wargi
Zwarły się w długi, słodki pocałunek...
I drgają ciała, i w pośpiechu, w szale
Czekają Przyjścia, czekają Spełnienia,
I oto czują, jak się rozkosz zbliża,
Jak się tumanią krwią zalane mózgi,
Jak biją serca pod rytm ciał drgających,
Jak dziko pała ciała razem zwarte,
Jak się splecione zacieśniają więzy,
Jak wargi wilgne szepcą urywane
Słowa miłości...

Aż wreszcie chwila okropna przychodzi,
Kiedy ich rozkosz przeszywa jak strzała,
Jak błyskawica, jasne szczęście bije
I wytryskuje nasienie mężczyzny
W kobiece lono...

O, chwała, chwała wszystkiemu, co żyje!
O, bądzmy czyści, mądrzy i radośni!
O, idzmy w życie z miłością słoneczną,
Z którą się trzeba w Jedność mądrą stopić,
Gdzie jest nad glebą wilgotną, zorana,
Ciepłe łaskawe, miłościwe Slońce!

 

 
   
   
poprzedni wiersz     następny wiersz