Rozmowa z MARKIEM FURMANEM, powrót
  nowym dyrektorem Zespołu Szkół nr 2 w Zbąszyniu  


Marek Furman

MAREK FURMAN,
rocznik 1971, absolwent WSP w Zielonej Górze, ponadto ukończył studia podyplomowe na Wyższej Szkoły Zawodowej w Lesznie, Politechnice Poznańskiej, Instytucie Biznesu w Kaliszu
i informatykę na UAM, żona - Renata, córki - Michalina i Milena, hobby - praca z młodzieżą, projektowanie odzieży, ogród.


Mam wiele pomysłów

- Dopiął pan wreszcie swego zostając szefem szkoły średniej z długą tradycją, zwłaszcza odzieżową...
- Dlaczego "dopiął"? Wygrałem konkurs na dyrektora placówki! Nie traktowałbym tego w kategoriach ambicjonalnych, że niby postawiłem na swoim. Chociaż przyznaję, iż ta szkoła jest dla mnie ważna i zależało mi, żeby tu pracować. Chciałbym ją odtąd traktować jak drugi dom. Pierwszy stoi 50 metrów stąd.

- Prężny menażer ma pokierować kształceniem zawodowym w mieście. Jakie plany?
- Ambitne. Chciałbym, żeby już niedługo Zespół Szkół nr 2 był wizytówką miasta i powiatu, i promował Zbąszyń. Powołałem w szkole zespół promocyjny.

- To pan pomylił miejsce pracy, biuro promocji jest w ratuszu...
- Jeśli szkoła zdobędzie uznanie, to czy nie będzie się mówić o mieście, w którym istnieje?! A czy to nie promocja?! Dla mnie ważne teraz jest rozkręcenie kształcenia zawodowego, gdyż uznaję to za problem nie tylko gminy, regionu, ale kraju. Młodzi fachowcy wyjechali za granicę, trzeba zatem szybko, ale dobrze przygotować następców. I zatrzymać ich w Polsce. Taki stawiam sobie cel.

- W jakich kierunkach szkoła będzie kształcić?
- W tych dwóch podstawowych co dotąd, czyli techników technologii drewna i techników technologii odzieży. Ale myślę o dołożeniu specjalności budowlanych, o technikach terenów zielonych, kosmetykach oraz mechanikach maszyn szwalniczych.

- O mechanikach maszyn szwalniczych? Dlaczego?
- Zbąszyń jest zagłębiem odzieżowym. Zakładów jest tutaj wiele, od "Romeo" i "Vulkanu" poczynając, lecz fachowcy potrafiący naprawiać maszyny szwalnicze mają dziś po 60 lat. Niedługo pójdą na emeryturę. Jak wtedy będzie funkcjonować zagłębie odzieżowe, jeśli nie będzie miał kto zajmować się jego stroną techniczną?!

- A co się będzie działo w samej szkole?
- Chciałbym, żeby uczniowie polubili tę placówkę, żeby chętnie tutaj bywali, ba, żeby placówka przyciągała również dorosłych.

- Rozumiem, iż wie pan, jak to zrobić?
- Właśnie ruszył szkolny sklepik. Dzierżawca ma za zadanie ustawić na zewnątrz, za sklepikiem, stoliki z parasolami, aby mogli tam posiedzieć uczniowie. Chciałbym na najwyższym piętrze budynku przygotować miejsce, gdzie młodzież też mogłaby się spotykać, gdy na dworze jest niezbyt przyjemnie. Myślę również o adaptacji dużego i pięknego strychu. Może zrobimy tam pokoje gościnne? Wtedy można myśleć o wymianie międzynarodowej bez zbędnych kosztów...

- Wiem, że w tym pan jest dobry. Kierując podstawówką w Nądni wciągnął pan uczniów do wielu ciekawych projektów.
- Tutaj też już mamy za sobą projekt "Gol - nasze małe mistrzostwa Europy" przeprowadzony z niemiecką szkołą zawodową w Werder. Obecnie zaś szykujemy następny projekt pt. "Tańcowała igła z nitką", polsko-niemiecko-czesko-słowacko-węgierski. Wśród efektów zbąszynianie zobaczą za rok międzynarodowy pokaz mody. To jest temat na całą opowieść, jeśli pomysł zostanie zaaprobowany.

- Chętnie jej wysłucham, a na razie dziękuję.

 

Rozmawiał: Eugeniusz Kurzawa
Fot. Mariusz Kapała

Fot. Paweł Janczaruk
Wywiad ukazł się w Gazecie Lubuskiej 2008 r.

E-mail: teren@gazetalubuska.pl powrót