Rozmowa z ZENONEM MATUSZEWSKIM, historykiem

Powstanie się nam opłaciło


ZENON MATUSZEWSKI
   


- Po zwycięskim powstaniu wielkopolskim Zbąszyń znalazł się w Polsce...
- Jednak miasto nie weszło w granice Polski bezpośrednio po zakończeniu działań powstańczych, lecz dopiero 17 stycznia 1920 r., dzięki wcześniejszej decyzji Traktatu Wersalskiego.

- Entetna przyznała miasto Polsce?
- Można tak powiedzieć, gdyż powstańcy, mimo dwukrotnych brawurowych ataków na miasto, a dokładniej na bardzo ważny wówczas węzeł kolejowy, nie zdobyli go. Choć, jak mówią wspomnienia, byli już w samym budynku starego dworca, lecz wycofali się nie chcąc zabijać i ranić oczekujących tam podróżnych.

- Dlaczego tak zażarcie walczono o Zbąszyń?
- Był to najważniejszy węzeł kolejowy między Poznaniem a Berlinem. Trzeba pamiętać, iż nie było jeszcze wtedy Zbąszyńka, zatem u nas zbiegały się tory z sześciu kierunków: Leszna, Poznania, Berlina, Międzychodu, Miedzyrzecza i Gubina. Kolej była wtedy najszybszym i najważniejszym środkiem transportu. Mając w ręku dworzec wojska niemieckie mogły kontrolować ruchy powstańcze korzystając m.in. z pociągu pancernego.

- Czy przez powstanie wielkopolskie miasto nie straciło na znaczeniu? Wprawdzie znalazło się w II Rzeczypospolitej, ale po niemieckiej stronie powstał nowoczesny wezęł Zbąszynek, który po II wojnie stał się właśnie najważniejszą stacją na trasie Poznan - Berlin...
- Uważam, że nie można strat ekonomicznych przedkładać nad takie wartości, jak odzyskanie niepodległości, byt państwowy. Poza tym w II RP Zbąszyń stał się ważnym miastem granicznym, a przed pierwszymi Targami Poznańskimi w 1929 r. powstał tu wielki nowoczesny dworzec.

- Słyszałem jednak, że gdyby nie wybuchła I wojna, to w pruskich planach było przeniesienie tutaj z Międzyrzecza sądu powiatowego, ulokowanie okręgowej komendantury wojskowej, garnizonu, budowa zakładów pracy, lotniska...
- Takie plany istniały chyba do wybuchu I wojny, a ich przyczyną był właśnie węzeł kolejowy. Międzyrzecz jako stolica powiatu, do którego należał Zbąszyń, leżał z punktu widzenia administracji niemieckiej na uboczu. Jednak ta sprawa upadła i dziś nie ma co gdybać.

- Wróćmy do powstania. Zbliża się rocznica - 17 stycznia 1920 r. wojska polskie wkroczyły do miasta. Dlaczego tak późno?
- Po prostu takie były skutki Traktatu Wersalskiego. Wpierw, 16 lutego 1919 r., decyzja konferencji w Trewirze wprowadzono rozejm i rozdzielono walczące wojska. Strony nie zawsze respektowały rozejm, były drobne potyczki, a potem komisja aliancka przystapiła do szczegółowego wyznaczania granicy polsko-niemieckiej. Wojska niemieckie wprawdzie opuściły miasto 17 stycznia, ale na dworcu siedziały jeszcze do lipca 1920 r. Widać liczyły, iż coś się zmieni w przebiegu granicy.

- Czy to prawda z anegdota, ze Hedwig Klitzing, właścicielka Zbąszynia mieszkająca w pałacu w Nowej Wsi Zamek przyjęła u siebie komisję aliancką i przekabaciła, żeby jej włości pozostały w Niemczech?
- Takie sprawy są nie do sprawdzenia. Faktem jest, że posiadłość von Klitzingów w Nowej Wsi Zamek została wykrojona z terenu Polski i należała do Niemiec. Ta granica utrzymywała się zreszta do lat 90. zeszłego wieku, gdy Nowa Wieś wróciła do gminy Zbąszyń.

- Zatem Zbąszyniacy powinni raczej cieszyć się z efektów powstania wielkopolskiego?
- Zdecydowanie. I pamiętać, iż jest to jedyne zwycięskie powstanie w naszej historii.

- Dziekuję.

ZENON MATUSZEWSKI, absolwent zabytkoznawstwa Uniwersytetu M. Kopernika w Toruniu, redaktor wielu publikacji o historii miasta i regionu, redaktor "Szkiców Nadobrzańskich" - pisma Regionu Kozła, żona Urszula, dzieci: Agnieszka, Anna, Piotr, wnuk - Dominik

 


ahalas@gazetalubuska.pl   Tel: 0 68 324 88 71

AGNIESZKA HAŁAS

Fot. Pawel Janczaruk
(Gazeta Lubuska 2007)

powrót