Rozmowa z Marcinem Szczechowiakiem, powrót
  muzykiem i budowniczym instrumentów ludowych ze Zbąszynia  


Dariusz Hajduk

Marcin Szchechowiak
Fot. archiwum

Kozioł za oceanem

- Skąd u tak młodego człowieka jak ty zainteresowania budową instrumentów ludowych? Zainteresowanie budowaniem instrumentów ludowych wzbudził we mnie Marek Franciszek Modrzyk, jeden z budowniczych. To on zrobił mi kozła weselnego, którego kupiłem od niego za moje uzbierane pieniądze z Grand Prix jedej z biesiad koźlarskich (stypendium burmistrza Zbaszynia). Podczas kiedy trwało budowanie mojego kozła jeździłem co jakiś czas przypatrywać się jak on powstaje. Grałem wtedy w zespole w Dąbrówce Wlkp. Kierownik zespołu - Wojciech Wittke poprosił mnie o renowację kozła weselnego, którego znalazł na strychu jeden z mieszkańców okolicznych wsi i sprzedał zespołowi. To była możliwość do rozebrania kozła na czynniki pierwsze i poznanie dokładnie jego budowy. Renowacji dokonywałem pod okiem pana Modrzyka. Całość prac udała się i na koźle tym gra w chwili obecnej Bartosz Pietrzak z Dąbrówki Wielkopolskiej. Wtedy pan Marek zaproponował mi i mojemu dziadkowi Janowi Janowskiemu żebyśmy razem spróbowali zrobić pierwszego kozła. Zaoferował nam swoją fachową pomoc. I tak powoli budowaliśmy pierwszy instrument, który mam do dziś. Dziadek lubi dłubać w drewnie i bardzo dużo mi pomagał. Gdy tylko dowiedział się o takiej propozycji na raty kupił mi tokarkę, żebym mógł toczyć elementy do kozła. Wcześniej, kiedy nie budowałem jeszcze, też mi pomagał, wspierał mnie podczas organizowania transportu na występy, przygotowań na konkursy. Zawsze mogę na niego liczyć.

- Na czym polega największa trudność w budowie instrumentów?
- Na zdobyciu odpowiednich materiałów do budowy kozła czy sierszenek. Bardzo ciężko uzyskać rogi od krów i kły dzika. Do zrobienia przebierki jest potrzebna natomiast odpowiedni kawałek drewna śliwy. Odrębnym problemem jest zrobienie stroika do przebierki i burdonu, co wymaga nie lada precyzji i wielu prób. W końcu od stroika zależy jak instrument będzie brzmiał. Moim marzeniem jest zbudowanie instrumentu, który ktoś nazwie "kozłem śpiewającym". Będzie to dla mnie ogromne wyróżnienie. Mianem kozła śpiewającego określano kozły budowane przez Tomasz Śliwę z Perzyn. W najbliższym czasie dokończę wraz z dziadkiem budowę kozła ślubnego i sierszenek zadymanych ustnie. Następnie będę próbował zrobić mazanki.

- Zbudowane przez ciebie instrumenty dotarły aż do Kanady. W jaki sposób nawiązałeś kontakt z tamtejszym zespołem?
- Na koncie miałem już 2 kozły weselne i 3 sierszenki. Instrumenty leżały i nikt nie interesował się ich kupnem. Mi natomiast chodziło o pieniądze na materiały do budowy kolejnych instrumentów. Mimo prośby o pomoc w ich sprzedaży, którą wystosowałem do władz Stowarzyszenia Muzyków Ludowych, które ma w statucie punkt dotyczący wspierania twórczości ludowej, nie uzyskałem pomocy. Postanowiłem szukać chętnego do zakupu instrumentu na własną rękę. Wystawiłem instrument na popularnym serwisie aukcyjnym allegro.pl. Tam właśnie znalazł go Sławomir Dudalaski - kierownik zespołu śpiewaczego Ludowa Nuta z Ontairo w Kanadzie. Zależało mu na instrumencie estetycznym i dobrze grającym, ponieważ chce go włączyć do kapeli grającej zespołowi. Oczywiście od razu przystąpiłem wraz z dziadkiem do przygotowywania instrumentu do wysyłki.

- Nie tylko budujesz, ale od dawna grasz na instrumentach ludowych. Ile to już lat?
-W tym roku mija osiem lat. Gram na skrzypcach, koźle weselnym i ślubnym oraz sierszenkach. Próbuję tez uczyć się gry na klarnecie. Oprócz instrumentów ludowych gram na akordeonie, organach kościelnych i fortepianie. Rozm. Roman Rzepa Fot. Nr 1 19 letni Marcin Szczechowiak ze Zbąszynia nie tylko gra, ale też buduje instrumenty ludowe. Fot. Roman Rzepa Nr 2 Zbudowany przez Marcina kozioł trafił do zespołu w Kanadzie.

 

E-mail: danka@poznan.home.pl   Tel: 600 651 952 powrót