|
|
Kwiaty polskie
(czII/I/X fr.)
Jak nie umkną te majstrówny w gąszcz leśny!
"Teraz gońcie nas, szukajcie, gdzieżeśmy!"
Zabiegały, zamigały wiewem białym;
Białe sarny tak by w borze biegały.
Z drzew wynurza się, oczami zaświeca,
Zobaczą i za drzewo ulecą.
Byloż tam mocowań, łaski, zadyszania,
Kiedy chłopak skoczną pannę doganiał!
Byloż tam całowań, pisku, zamierań,
Gdy do drzewa chłopak pannę przpierał!
A łaskotu, a chichotu, przeciwień!...
Bo majstrówny były bardzo łechczywe.
I mówiły im na ucho sekrety,
I szeptały rozemdlałe: "Oj, rety!..."
Szeleściły panny po mchu, po chruście,
Upraszały ich najmilej: "Oj, puść mnie!"
Cycki u nich gumiaste jak graca:
Jak nacisną, to wklęśnie, potem wraca.
To sięgali, nagniatali: może strzeli?
Z mlecznych czasów pamietali. Pragnęli.
A to były już wiedzące dziewczyny.
Miały one tej lubości przyczyny
A ci chłopcy byli jeszcze bez wieści,
Witkom w kwietniu nie rozwitym rówieśni.
Jeszcze byli w domyśle; nie wiedzieli,
Czemu łomot w piersi i zachłyst w gardzieli.
Kto przyciśnie swoją pannę do drzewa,
Temu serce tajna trwoga zalewa.
Jak się która w krzakach szamoce,
On zębami, kolanami dygoce.
Słodko było mówić pannom z imienia:
Erna, Fryda, Olga, Wanda, Terenia.
A i one grzecznie do nich i gładko:
"Ach, prawdziwie, panie Edek, to zanadto!"
"Ach, i cóż pan, panie Gzesiek, wyrabiasz!"
"Ależ z pana, panie Gieniek, niezgrabiarz!"
A te panny były wielkie chytrusy:
Tak gadaly, a wodziły w pokusy.
Bo tam stało jezioreczko lustrzane,
Otaczały je skały omszałe:
To te panny nogi w wodzie pluskały,
Osrebrzone wychodziły na skały,
A te nogi w jeziorze zostały -
Panny srebrnym ogonem chlastały.
Śmiechu bylo między chłopakami -
Śpiewające widzieć ryby z cyckami.
Było śmiechu, lecz i łez gorących,
Od tych ślicznych piosenek smucących.
|
|