- Wyrwał się pan wreszcie spod opieki państwa Solarków?
- Proszę nie żartować! Bardzo dużo zawdzięczam Solarkom, pod których piecz±
w centrum kultury w Zb±szyniu przez kilka lat uczyłem się profesjonalnej
działalno¶ci. Zwłaszcza Kasi Kutzmann-Solarek. I jestem im za to wdzięczny.
A teraz skorzystałem z okazji, że w Zb±szynku ogłoszono konkurs na dyrektora
O¶rodka Kultury Sportu i Rekreacji...
- ...i go wygrałem!
- Tak się wła¶nie złożyło.
- Będzie kierował pan molochem? Do¶wiadczenia zb±szyńskie, o których
mówimy, wskazuj±, iż lepiej oddzielić sport od kultury.
- Wygrałem konkurs na szefa jednej instytucji, ale nie ukrywam, iż w koncepcji,
któr± przedstawiłem komisji konkursowej sugerowałem podział OKSiR-u i
do tego chcę doprowadzić. Jednak wchodzę do tej struktury w ¶rodku roku
budżetowego i muszę to zaakceptować, a placówkę rozruszać.
- Czym pan "kupił" zb±szyneck± komisję?
- Przede wszystkim chcę postawić na promocję kultury. Wieloma metodami,
nie ukrywam, iż liczę na współpracę z mediami.
- Media licz± na współpracę z panem...
- No to ¶wietnie. Zamierzam, że tak dosadnie powiem, rzucić społeczno¶ci
lokalnej kulturę w twarz. Oznacza, to iż ludzie musz± się natykać na jej
różne formy dosłownie wychodz±c z domu na ulicę. Nie jeden plakat, ale
dziesi±tki. Nie jedno zaproszenie, ale setki. Od Solarków nauczyłem się,
iż na wernisaże w galerii Baszta trzeba wysłać 200 zaproszeń, żeby przyszło
50 osób. Ale potem s± już stałymi go¶ćmi. No i musi być strona internetowa!
Dzi¶, gdy młodzież siedzi godzinami w internecie, dom kultury nie może
pomin±ć tej drogi promocji. Chciałbym też wykorzystać wspóln± - mam nadzieję
w niedługim czasie - telewizję zb±szyńsk±.
- A czy da się wykorzystywać w Zb±szynku pewne zb±szyńskie imprezy,
które zreszt± pan współtworzył?
- Zdecydowanie tak! Na pocz±tek, bo w lipcu szykuje się kolejny międzynarodowy
przegl±d artystyczny Experyment, zamierzam zaprosić do Zb±szynka grupy
artystyczne z Belgii lub Bułgarii, które przyjad± na tę imprezę. Tylko
jeden warunek - będę potrzebował autobusu, żeby je dowieĽć. Natomiast
w przyszłych latach, je¶li porozumiem się z Irkiem Solarkiem, to Experyment
może odbywać się także w Zb±szynku.
- No dobrze, ale takie "przeniesienie" pomysłów
nie musi się wszystkim spodobać. Miejscowi będ± się domagać własnych wydarzeń.
- Zapewniam, że ich nie zabraknie. My¶lę o takich imprezach, które będ±
charakterystyczne dla Zb±szynka, które mog± podkre¶lać tożsamo¶ć miasta
i nieco innej niż miasto gminy.
- Czyli imprezy kolejowe?
- Dlaczego nie?! Pamiętam był festiwal piosenki kolejowej. Sam brałem
kiedy¶ udział w konkursie recytatorskim o tematyce kolejowej. To powinno
wrócić. Tak jak przegl±d kapel pt. "Dziadkowi - przyjaciele". Warto też
pomy¶leć o wykorzystaniu rozmaitych obiektów pokolejowych. Chodzi mi po
głowie galeria.
- Dom kultury to duży obiekt...
- Duży i do pełnego wykorzystania. Przecież jest w nim kino, które musi
ożyć, jest sala taneczna, słowem roboty widzę sporo.
- Sam pan tego chyba nie poci±gnie?
- Oczywi¶cie, że nie. Planuję zmienić strukturę zatrudnienia. W domu kultury
musz± pracować stali instruktorzy, bez takich ludzi nie da się nic zrobić.
Dochodz±cy mog± być tylko uzupełnieniem. W Zb±szyniu jest o¶miu pracowników
merytorycznych, ja chciałbym mieć na pocz±tek trzech.
- Życzę powodzenia!
Rozmawiał: Eugeniusz Kurzawa
Fot. Bartłomiej Kudowicz
Wywiad ukazał się w Gazecie Lubuskiej 2008 r.
|