- Skąd pochodzi zastępca burmistrza Zbąszynia?
- Z Lwówka Śląskiego w województwie dolnośląskim. Urodziłem się w 1957r. Szkołę podstawową i liceum ogólnokształcące kończyłem na miejscu. Po maturze, jako jeden z najlepszych absolwentów, zostałem wytypowany na studia na Politechnice Krakowskiej. Wybrałem kierunek typowo kolejowy - pojazdy szynowe. Nie byłem wówczas zdecydowany pracować na PKP. Interesowały mnie pojazdy szynowe, szczególnie te, używane przez Kombinat Górniczo - Hutniczy Miedzi. Chciałem tam pracować, tym bardziej, że otrzymywałem z KGHM stypendium. Niestety los chciał inaczej. Zostałem pracownikiem Lokomotywowni w Jeleniej Górze, później była służba wojskowa przedłużona przez stan wojenny i w 1982 roku kontynuacja wcześniejszego zajęcia, ale już w Zbąszynku. Początkowo pracowałem jako referendarz trakcji spalinowej, później elektrycznej, majster i kierownik oddziału. Od pokoleń zawsze jacyś kolejarze byli w mojej rodzinie. Od 1994 do 2006 roku byłem burmistrzem Zbąszynka. Dwa razy z wyboru rady i raz w wyborach bezpośrednich. W tym czasie delegowano mnie z PKP do pełnienia funkcji burmistrza. W grudniu ub. roku moja przygoda z koleją, przynajmniej w tej części zawodowej, się skończyła. Musiałem wybrać - czy wracam, czy podejmuję pracę w Zbąszyniu jako zastępca burmistrza.

- Jaki był główny powód objęcia przez pana funkcji wiceburmistrza Zbąszynia ?
- Nigdy nie przypuszczałem, że mogę objąć to stanowisko. Ta propozycja była dla mnie zaskoczeniem. Tuż po przegranych wyborach byłem zdecydowany dać sobie spokój z samorządami. Przeważyła jednak chęć pokazania, że nie wybranie mnie w Zbąszynku było błędem i nie nastąpiło, jak zarzucali mi niektórzy, wypalenie zawodowe. Tu też coś mogę zrobić. W Zbąszyniu jestem zwykłym pracownikiem, który wie co robić i jak będę miał możliwość to spełnię oczekiwania. W Zbąszynku bardziej się utożsamiałem z tym, co robiłem. To była moja gmina, czy jak niektórzy zarzucali - mój ,,prywatny folwark". W pozytywnym tego słowa znaczeniu tak właśnie postępowałem i czułem się za wszystko odpowiedzialny.

- Mieszkańcy obu gmin pamiętają, że pomiędzy Zbąszynkiem a Zbąszyniem zawsze panowały jakieś animozje. Zamierza pan to zmienić?
- Rywalizacja na zdrowych zasadach jest korzystna. Czy nam się to podoba czy nie te gminy są skazane na współpracę. Możemy się w wielu rzeczach różnić, natomiast w niektórych możemy wspólnie wiele dokonać. Niekiedy ten głupi upór może zaszkodzić. Przez wiele lat współpracowałem ze Zbąszyniakami na PKP, część z nich przeprowadziła się do nowych mieszkań w Zbąszynku. Biorąc pod uwagę mentalność mieszkańców obu miast nie ma zbyt wielkich różnic. Około 60 do 70 procent mieszkańców Zbąszynka to autochtoni oraz pochodzący z gminy Zbąszyń, Siedlec lub Wolsztyn. Reszta to przyjezdni z centralnej Polski i kresów wschodnich. Oba miasta mimo, że administracyjnie podzielone, powinny tworzyć jeden organizm. Po to m.in. tworzyliśmy Region Kozła. Jak się chce można bardzo dużo osiągnąć, mimo podziałów administracyjnych. Jeszcze z burmistrzem Romualdem Szczepaniakiem planowaliśmy podłączenie Zbąszynka do oczyszczalni w Zbąszyniu. Podział administracyjny i zmiany władz utrudniły realizację niektórych pomysłów. Ja patrzę na to z pozycji osoby przyjezdnej, nie znam podłoża tych animozji i osobiście mnie one nie dotyczą.

- Czy pana zdaniem były szanse na bycie razem w jednym powiecie i województwie?
- Oczywiście. Przypomnę, że w Zbąszynku radni przyjęli uchwałę, z której wynikało, że nie ważne w którym powiecie i województwie, byle razem. Zbąszyń nie informował nas o swoich zamierzeniach związanych z Nowym Tomyślem. Myśmy się opowiadali za Wolsztynem, budowaniem powiatu na bazie terenu oddziaływania Urzędu Rejonowego w Wolsztynie ( od red. Wolsztyn, Siedlec, Kargowa, Babimost, Zbąszynek i Zbąszyń). Z tego byłby bardzo spójny powiat, z gminami posiadającymi kulturowy rodowód, który jest podstawą istnienia Regionu Kozła. Odbywały się liczne spotkania w tych gminach, w sprawie tworzenia takiego powiatu. Były wstępne deklaracje nawet Zbąszynia, który ostatecznie optował za Nowym Tomyślem, nie informując nas w ogóle o swoich zamierzeniach. Mieszkańcy Zbąszynka w ponad 80 procentach opowiedzieli się za Wolsztynem.

- Czy mimo wszystko widzi pan "łączniki" pomiędzy tymi gminami?
- Na przykład gospodarka śmieciowa czy ściekowa. Oczyszczalnia w Zbąszynku może bez problemu przyjąć ścieki z Nądni czy Nowej Wsi. Jest nawet bliżej niż do tej położonej w Zbąszyniu. Zbąszynek ma grunty pod inwestycje, Zbąszyń za to posiada wspaniałe tereny pod rozwój budownictwa indywidualnego czy turystyki.

- Burmistrz Leszek Leśny często wspomina o wielkiej szansie dla Zbąszynia, jaką są kontakty biznesowe jego zastępcy. Ma pan już jakieś konkretne pomysły ?
- Nie ukrywam, że pewne dogadane inwestycje na terenie Zbąszynka będą realizowane, ale już w ...Zbąszyniu. Ponieważ tamtą gminę "udało się uchronić przed moimi pomysłami", stąd zamierzam je realizować tutaj, ale też z tej racji, że nie lubię brać pieniędzy za darmo. Konkretnym pomysłem jest np. budowa basenu przez prywatnych inwestorów. Część inwestycji może być realizowana w oparciu o kontakty rodzinne z KGHM.

- W jakim kierunku powinna się rozwijać gmina Zbąszyń?
- Turystyki, ale nie gadanej, typu "fajne mamy jezioro", tylko w oparciu o akwen - dojazdy do miejsc rekreacyjnych poprzez drogi, ścieżki rowerowe, dbałość o czystość, zlikwidowanie dzikich wysypisk śmieci itp.. Inwestycje w bazę lokalową i wypoczynkową powinny być realizowane wyłącznie w oparciu o prywatny kapitał. Gmina stwarzając odpowiednie warunki może zachęcać i wspierać prywatnych inwestorów.

- Planuje pan zmiany w polityce inwestycyjnej gminy Zbąszyń?
Będę proponował Radzie Miejskiej wycofanie się z inwestycji drogowych finansowanych wyłącznie w oparciu o własne środki. Jeżeli do 2010 roku nie złożymy maksymalnej liczby projektów, to następne trzy lata możemy sobie podarować. Uważam, że unijne dotacje skończą się przed 2013 rokiem. Potem UE będzie wspierać nowe państwa przystępujące do Wspólnoty. Stąd budowanie dróg i kanalizacji z obligacji trzeba przerwać. Należy mieć gotową dokumentację, pieniądze na udział własny i składać projekty o środki UE.

- Czy zamierza pan zostać w Zbąszyniu dłużej niż jedną kadencję ?
- Będę tu tak długo, by wystarczająco podzielić się doświadczeniem z obecnym burmistrzem, który nie miał do tej pory z samorządami wiele wspólnego. Na pewno nie będę go wyręczał w spełnianiu obietnic przedwyborczych. Moim zadaniem jest dopilnowanie działań gminy ,by były one zgodne z prawem i rachunkiem ekonomicznym.

- Czy planuje pan ponowny start w wyborach na burmistrza Zbąszynka?
- Jaka tylko będzie taka możliwość na pewno wystartuję. Od początku jasno to określałem.

Rozmawiał Roman