- Takie poczynania integrują.
- Nie poprzestajemy na tym co zrobiliśmy. Organizujemy osiedlowe imprezy,
jak na przykład Dzień Dziecka. Zresztą dla dzieci zbudowaliśmy plac zabaw;
gmina dała pieniądze na materiały,
my wykonaliśmy robotę. Czasem wystarczy, że sąsiad grający w zespole wyjdzie
z akordeonem przed dom i już jest wesoło, coś się dzieje.
- Jak w rodzinie. Ale w rodzinie są czasem zgrzyty...
- Nas bulwersuje sprawa rozpoczętych i od lat nie konczońych domów czy
pustych działek w środku osiedla. Ale co zrobić, wlasność - rzecz święta.
- Najważniejsze, że tuż za osiedlem płynie Obra
i jako wędkarz może pan szybko wyskoczyć na ryby, prawda?
- Wycięliśmy chaszcze i przygotowaliśmy sobie pięc stanowisk, ale to raczej
dodatkowa możliwość łowienia. Ci, którzy są skupieni w moim kole wędkarskim
nr 3 zwykle wędkują na jeziorze.
Mamy swoją przystań przy promenadzie, jest tam nawet świetlica zorganizowana
w starym wagonie.
- Jak liczne jest koło? Ile kół jest w gminie?
- Polski Związek Wędkarski w Zbąszyniu, liczę na oko, to chyba do 270
osób w trzech kołach. Największe jest nr 1, tzw. miasto, potem nr 2 -
Romeo, a my to nr 3 - D.O.M., najmniejsze, około 50 wędkarzy.
- Jest z was jakiś pożytek, dla miasta, społeczeństwa?
- Chociapży taki, że utrzymujemy porządek na rzece, każde koło ma jakiś
odcinek pod opieką. Jesteśmy obrońcami przyrody. Nie mówiąc już o działalności
społecznej, o organizowaniu imprez wędkarskich na miejscu, wyjazdach w
kraj, a więc promocji małej ojczyzny.
Mamy też pomysły, które warto by zrealizować, ale nas samych na to nie
stać. Myslę o ścieżce nad brzegiem Obry od mostu, tego no, na ul. Mostowej
do mostu kolejowego.
- Kłopoty z nazwaniem mostu? A może pan słyszał
o propozycji pani Xawery Czajki-Szostak, żeby nazwać ową przeprawę mostem
kapitana Ferfeta, przedwojennego burmistrza, który zbudowałl nie tylko
ten obiekt, ale i ulicę Mostową?
- Wydaje mi się, że to dobry pomysł. Jestem za taką nazwą.
- Wiem, że w ramach ochrony przyrody protestujecie
przeciwko wprowadzeniu na jezioro Błędno motorówek.
- Nie idzie tylko o motorówki. Oczywiście jesteśmy przeciwni, zwłaszcza
skuterom wodnym, narciarzom, choć zdajemy sobie sprawę, iż przeoranie
wody śrubą silnika to również natlenienie akwenu. Nas, wędkarzy, martwi
jezioro w tym znaczeniu, że jest stosunkowo płytkie, dziewiec metrów najwiekszą
glębokość, a średnio trzy, cztery i przez to woda szybko się nagrzewa.
A z tego biorą się glony, czyli nieprzezroczystość tafli, co odstrasza
turystów pragnących się w nim kąpać. Bo dla żeglarzy, wioślarzy, tak wielki
zbiornik to jest idealne rozwiązanie. Do glonów dokladają się scieki,
choć już coraz mniej...
- W ten sposób z miasta, wraz z wystraszonymi turystami,
odpływają złotówki.
- Ale jest też wielu, których przyciąga własnie cisza nad Błędnem, grzyby
w lasach.
Cenią sobie naszą gminę za tradycję, wiedzą, że w takim trochę "zakonserwowanym"
środowisku nie ma złodziejstwa, chamstwa, agresji.
- Dlaczego?
- My się tutaj niemal wszyscy znamy. Jeśli jakiś młodzieniec narozrabia,
to od razu wiadomo "
od kogo" on jest. Przy spotkaniu z ojcem pada wówczas zdanie: Franek,
ale tyn twój nawywijoł. Negatywna opinia idzie nie tylko za delikwentem,
ale i za rodziną, więc rodzina stara się swą latorosl utrzymać w ryzach.
- Mówi pan gwarą zbąszyńską...
- Raczej nie, czasem człowiekowi się powie. Jestem już emerytem, ale kolejowym.
To oznacza, że sporo czasu spędziłem w różnych miejscach Polski. Żeby
mówić zrozumiale dla kolegów, powiedzmy we Wrocławiu, musiałem się pozbyć
gwary. Rozumiem gwarę, bo w końcu jestem stąd, prababcia pochodziła z
Perzyn, dziadek z Silca, ale rzadko jej używam.
- A może używa pan, koledzy wędkarze, charakterystycznych
określeń miejscowych zwiaząnych z wędkowaniem?
- Wiadomo, ze łowi się "na tamie" w Przyprostyni, albo "przy rowku" w
Strzyżewie.
,,Przy kotle", to za zakładami odzieżowymi Romeo. Mówi się też "klejpa",
obecnie, należałoby powiedzieć, koło Światka, bo kiedyś mówiło się, iż
klejpa jest koło ośrodka zdrowia.
- Czy poza wędkowaniem ma pan jeszcze czas na inne
zajęcia?
- Zbieram znaczki, działam w Stowarzyszeniu Rozwoju Gminy, prezesuje działkowiczom.
Jestem rocznik 41, czyli jeszcze młody chłopak.
- Dziękuję.
Rozmawiał: Eugeniusz Kurzawa
Fot. Tomasz Gawałkiewicz
Cykl - Zbąszyńskie rozmowy
Wywiady ukazywały się w Gazecie Lubuskiej wiosną 2003 r.
|