- Jak po roku zamieszkiwania znajduje pani gminę Zbąszyń?
- Szczerze? Tak, jakby nie miała gospodarza!
- Aż tak źle?!
- Tworząc ośrodek terapii małżeńskiej "Leśniczówka Emaus", który ma też
status agroturystyki, objechałam cały Region Kozła prosząc w każdej z
siedmiu gmin o materiały promocyjne dla gości mojej placówki. Pan Silski
z biura promocji w Zbąszyniu nic akurat wtedy nie miał, ale obiecał zadzwonić,
jak wyjdą nowe foldery. Nie zadzwonił do dziś...
- Tymczasem przez leśniczówkę w końcu zeszłego roku przewaliła się
medialna burza w związku z przygarnięciem przez panią czeczeńskiej rodziny.
- Właśnie! Było kilkanaście telewizji krajowych i zagranicznych, wiele
z nich dopytywało się o najbliższe miasto, o okolicę. Mogłabym promować
Zbąszyń. Ale czym?!
- Ale żeby aż "brak gospodarza"? Może to drobne zaniedbania?
- Nie sądzę, wręcz przeciwnie, mam wrażenie, iż w tej - zresztą bardzo
oryginalnej społeczności lokalnej - siedzi od dziesiątków lat jakaś niemoc,
jakiś paskudny bezwład. Jakby nad Obrą i jeziorem codziennie od rana unosiły
się opary niemożności.
- To takie poetyckie ogólniki.
- Mam konkrety. Zawsze w środy jeżdżę na zajęcia z pacjentami do Poznania.
W związku z tym znalazłam zakład fryzjerski, do którego chodziłam się
czesać. Któregoś razu fryzjerka pyta: a pani sama nie może się uczesać?
Albo idę do ogrodnictwa, zresztą trzy razy pod rząd zamkniętego mimo informacji
o godzinach otwarcia. Wreszcie otwarte. Zanim otworzyłam usta pracownik
rzuca: jabłonek nie ma, czereśni nie ma, grusz brak. Jak może się tutaj
coś udać, jeśli ludzie mają taki sposób myślenia i działania?!
- Może nie trafiła pani jeszcze na właściwych ludzi, na sensowne instytucje?
- Tak? To zacznijmy od ratusza. Otóż urząd miasta nie ruszył dotąd z żadnymi
poważnymi programami unijnymi! A robią to wszystkie okoliczne gminy, Babimost,
Siedlec, który potrafił wyciągnąć ponad dwa miliony z programu "Odnowa
i rozwój wsi" i stara się nadal. Proszę zobaczyć jakim uderzeniem promocyjnym
Siedlca jest "Święto Świni"! Może się równać tylko z wolsztyńskimi parowozami.
Dlaczego Zbąszyń nie potrafi tak zagrać?
- Deportacja Żydów do Zbąszynia w 1938 r. była znana w całym świecie.
- O to chodzi! Ale czy wykorzystano ten fakt pokazując jak zbąszynianie
pomagali wtedy Żydom? Że pisał o tym "New York Times"? Słowem zero promocji,
mimo olbrzymich walorów gminy.
- Jakie walory ma pani na myśli?
- Niemal wszystko! Historię, folklor, duży dworzec, muzykę ludową, obyczaje.
Np. jak przyjechałam tu to zauważyłam, iż nigdzie w Wielkopolsce - a jestem
Wielkopolanką, pochodzę z Trzemeszna - nie ma tak pięknych obchodów Bożego
Ciała. Tylko dziwne, że dziewczynki sypiące kwiatki robią to w obcych
strojach, a nie lokalnych, takich jakie ma Wesele Przyprostyńskie.
- Nie wyłapała pani promocji turystycznej, chyba najważniejszej.
- Zgoda, iż najważniejszej, ale trzeba sobie uzmysłowić, iż mitem jest
stwierdzenie, że Zbąszyń jest miastem turystycznym. Tego nigdzie nie widać!
Na czym polega bycie ośrodkiem turystycznym? Kto tutaj żyje z turystyki?
Co zrobiono, żeby "sprzedać" ogromne jezioro łączące się z kilkunastoma
innymi? Przecież to niemal Mazury. Gdzie porty, gdzie przystanie, gdzie
obsługa turystyczna? Foldery? Strony w internecie?
- Co jest winne tej całej sytuacji?
- Trudno powiedzieć jednoznacznie, gdyż taka sytuacja jest od dawna. Burmistrzowie
się zmieniają, a stagnacja jest normą. Chyba tego nie widzą. Moim zdaniem
w tej gminie brak liderów, nie ma dynamicznych grup lokalnych patriotów!
Choć jest wyjątek - ksiądz proboszcz Piotrowski. To autentyczny przywódca
społeczny, człowiek czynu, nie bojący się zmian. Gdyby znalazł się taki
burmistrz, to ludzie by za nim poszli.
- Nie męczy pani ta sytuacja? Nie lepiej było zostać w Poznaniu?
- Męczy, czasem mam dość, ale to dla mnie także wyzwanie, szansa do zmian,
a ja lubię podejmować wyzwania.
- Dziekuję.
|