- Wojtek Mania jest fryzjerem z powołania - taką opinię
"na dzień dobry" wygłasza jego asystentka Edyta Młodystach.
- Od dziecka wiedział kim chce być i to pragnienie zrealizował. Można
powiedzieć, że to co robi jest bardziej hobby niż praca - mówi niczym
rzecznik prasowy szefa.
Strzyżenie z pasją
Ów głos o pasji potwierdzają widoczne ma drzwiach zakładu
godziny otwarcia: 8.00 - 20.00.
- Jeśli trzeba przychodzę o siódmej - dorzuca W. Mania. Jego zamiłowanie
do zawodu znakomicie ujawniło się podczas niedawnego pokazu mody w centrum
kultury, gdzie pokazał się publicznie
na wybiegu razem z modelkami. Przygotował na ten wieczór "scenki fryzjerskie"
i zebrał duże oklaski publiczności.
- Występowalem po raz pierwszy, naprawdę dotąd nie brałem udziału w takich
widowiskach
- zarzeka się. Jednak gdzieś musiał podpatrzyć podobne działania.
- Bywałem na szkoleniach zagranicznych, zaliczyłem Paryż i Londyn, byłem
w Grecji, gdzie w trakcie warsztatów pokazywano nam nowe tendencje we
fryzjerstwie - przyznaje mistrz.
Pan Wojtek jest pierwszym fryzjerem w rodzinie. W zawodzie pracuje 12
lat, osiem we własnym zakładzie. Jako rzemieślnik należy do cechu, wykształcił
już dwóch uczniów. Obecnie praktykują Aneta Wróblewska i Iza Wach, natomiast
obok pani Edyty druga asystentka jest Kamila Majchrowska . W niewielkiej
firmie jest nieustannie ruch, choć wszystko realizuje się trochę
w zwolnionym tempie, w związku z tym nie widać jakiejś gorączkowości.
Dużo czasu zajmuje bowiem oczekiwanie klientek na kolejny etap nakładania
farby lub robienie trwałej.
Pełny kalendarz
- Kalendarz mamy wypełniony na kilka tygodni do przodu,
są już zapisy na sylwestra
- E. Młodystach wertuje na dowód grubą zapisaną ksiegę. W Zbąszyniu, gdzie
co ulica to fryzjer
(w mieście jest 15 zakładów, a więc konkurencja duża), panie nie mogą
się nachwalić seansów
u pana Wojtka. Nic, że trzeba długo czekać na swoje miejsce w kolejce,
a potem odsiedzieć godziny na fotelu.
- Zwykłe strzyżenie z modelowaniem trwa około godziny - informuje mistrz
grzebienia i nożyczek.
- Ale bywają takie zabiegi jak balejaż, które wymagają czterech godzin.
Mimo tego przychodzą doń nie tylko miejscowe piękności. Przyjeżdżają panie
z Wolsztyna, Nowego Tomyśla, Sulechowa, Poznania, Kościana, Zielonej Góry.
Większość to stałe klientki. Zwykle kończąc jedną wizytę od razu zapisują
się na nastepną.
- Panów też strzygę, ale meżczyzni nie mają tyle cierpliwości,
żeby czekać tak długo na swoją kolejkę - mówi Wojciech Mania
Eugeniusz Kurzawa
fot. Tomasz GawałkiewiczFot. Mariusz Kapała
Cykl - Zbąszyńskie rozmowy
Wywiady ukazywały się w Gazecie Lubuskiej wiosną 2003 r.
|