Rozmowa z SZYMONEM PŁÓCIENNIKIEM, powrót
  zielonogórzaninem, autorem badań dotyczących deportacji Żydów do Zbąszynia w 1938 r.  

To są moje własne odkrycia


Szymon Płóciennik, uczeń pierwszej klasy I LO im. Edwarda Dembowskiego w Zielonej Górze, rodzice - Małgorzata, Dariusz, młodsza siostra - Wiktoria (15 lat) , hobby - historia, żużel, zbieranie autografów. Ostatnio został laureatem konkursu historycznego Fundacji Shalom "Historia i kultura Żydów polskich".

- Dlaczego licealistę zainteresowała sprawa tzw. Preludium Zagłady? Działo się to w innym mieście niż mieszkasz i uczysz się.
- Przygotowywałem pracę na konkurs pt. "Historia i kultura Żydów polskich" ogłoszony przez fundację Shalom. "Temat zbąszyński" wydaje się w Polsce, jak i u nas w regionie, zupełnie nieznany, a zatem wart zbadania. Podpowiedział mi go i przygotował do konkursu historyk, pan Andrzej Kirmiel.


- Jest książka pt. "Preludium Zagłady" napisana przez naukowca, znawcę tematyki żydowskiej i mniejszościowej, prof. Jerzego Tomaszewskiego.
- Wiedziałem o tym, profesor napisał ją opierając się na dokumentach historycznych i na wspomnieniach żydowskich. Ja upatrywałem swojej szansy w dotarciu do Polaków mieszkających w Zbąszyniu i pamiętających tamte wydarzenia. Dotarłem do trzech, lecz wiem, że mógłbym znaleźć więcej osób.

- Czy udało Ci się odkryć fakty, które inni pominęli?
- Pochlebiam sobie, że jako pierwszy opisałem i sfotografowałem większość miejsc, w których licznie przebywali deportowani Żydzi, albo które mają z nimi związek. Odnalazłem także nowe
- tymczasową bóżnicę na pl. Wolności. Zrobiłem badania ankietowe w liceum i gimnazjum, przeprowadziłem też kilka rozmów telefonicznych z wybitnymi postaciami, jak Marek Edelman, Szewach Weiss, Jerzy Tomaszewski, co odnotowałem w pracy. Efekty końcowe okazały się dla mnie zaskakujące.

- No właśnie, napisałeś, iż roku 1938 był w dziejach Zbąszynia jedynym momentem, kiedy o mieście mówił cały świat. Tymczasem przez cały okres powojenny, do dziś zresztą, mieszkańcy nie potrafili tego wykorzystać.
- Bardzo mnie to zdziwiło, gdyż w 1938 r. gdy do Zbąszynia w ciągu jednej doby trafiło 9 tys. deportowanych Żydów Polacy pomagali im przetrwać, wspierali ich. Co ważne, było to wydarzenie dramatyczne, ale nikt nie zginął, nie został zabity. Nie rozumiem więc, dlaczego dotąd władze nie chciały o tym pamiętać. W miejscowym muzeum nie ma śladu po tamtych zdarzeniach. Wiele osób nie zna książki "Preludium Zagłady", w folderach promocyjnych ani na stronie internetowej Zbąszynia nie ma ani słowa o 1938 roku.

- Masz jakieś postulaty już po napisaniu pracy?
- Sądzę, że należy dokumentować Preludium Zagłady, zbierać wspomnienia osób, które coś wiedzą, uruchomić coroczne obchody tej rocznicy, wprowadzić ten temat na zajęcia z historii. Oczywiście warto to wykorzystać promocyjnie i w celu nawiązania współpracy z jakimś miastem
w Izraelu, możliwości jest dużo.

- Dziekuję.

Rozmawiał: Eugeniusz Kurzawa
Fot. Bartłomiej Kudowicz

Cykl - Zbąszyńskie rozmowy
Gazeta Lubuska 2008 r.

E-mail: teren@gazetalubuska.pl powrót