Miłość w czerni

Jak gdybyś miała skrzydła gołębie u ciżem,
A u bark obnażonych wichry rwące szumnie,
Przybiegłaś, o, miłości, w mych lat wiośnie ku mnie
Od wszystkich dobrych nowin w posłannictwie chyżem.

I radując me serce swym szczęsnym pobliżem,
Na szczycie każdej chwili mej, jak na kolumnie,
Stawałaś świecąc szatą purpurową dumnie
I grając pieśń triumfu swojej surmy spiżem.

Ale nadeszły dla mnie ciemne dni żałoby
I zstąpiłaś z mym żalem tam, gdzie wiodą groby,
W krainę, którą zmarłych zamieszkują cienie.

I dziś za dłoń wywodzi cię z mroku wspomnienie
W postaci czarnowłosej, smutnej Persefony
Dzierżącej w chłodnej dłoni blade anemony.

 

 
   
   
poprzedni wiersz     następny wiersz