W Powstaniu Wielkopolskim ( 1918 - 1919 ) |
Materiały żródłowe - Bogusław Polak
|
W zmaganiach w Wielkopolsce działania koncentrowały się na kilku kierunkach, m. in. oddziały powstańcze usiłowały zająć Rawicz, Leszno i Zbąszyń. Dowództwo Główne w Poznaniu zamierzało w zachodniej Wielkopolsce oprzeć linię obronną o jezioro zbąszyńskie i Kanał Obrzański. Ewentualne zajęcie Zbąszynia przecinało szlaki komunikacyjne w tej części Wielkopolski, gdyż przebiegały tu linie kolejowe: Berlin - Świebodzin - Zbąszyń - Poznań; Sulechów - Kargowa - Wolsztyn; Żagań - Wolsztyn - Grodzisk; a wzduż rzeki Obry - linia kolejowa: Wolsztyn - Zbąszyń - Międzychód, oraz dalej na zachód: Leszno - Zbąszyń - Międzyrzecz - Skwierzyna. W Zbąszyniu w latach wojny światowej umieszczono magazyny amunicji, skąd transportowano ją na front wschodni. Krwawe walki znalazły swe odbicie w literaturze pamiętnikarskiej i opracowaniach dotyczących działań na froncie zachodnim powstania. W 1932 r. opublikował swe wspomnienia Daniel Kęszycki ( Wspomnienia z 1919/ 22. Księga 1. Udział Śremu w Powstaniu Wielkopolskim ), a w 1935 r. dowódca kompanii kórnickiej batalionu śremskiego dr Stanisław Celichowski, lekarz i powstaniec 2 kompanii opalenickiej de med. Kazimierz Bross oraz Antoni Taberski - dowódca powstańców w Chrośnicy. Na początku XX w. ludność polska w Zbąszyniu znajdowała się w bardzo trudnym położeniu, spowodowanym intensywną germanizacją tego regionu. Brak miejsc pracy skłoniło wielu Polaków do opuszczenia miasta. Udawali się do okręgów przemysłowych Niemiec, zwłaszcza do Westfalii, inni zaś decydowali się na wyjazd do Ameryki Północnej i Południowej. Tak wiąc w momencie wybuchu powstania polska substancja narodowa była znacznie osłabiona. w latach I wojny światowej Zbąszyń bardzo się wyludnił; na front szły kolejne roczniki rezerwistów i poborowych, Polaków i Niemców. W niedalekiej odległości od miasteczka, między wioskami Dąbrówką Wielką a Rogozińcem, zamaskowane lasem, zbudowane zostały betonowe składnice amunicji, których pojemność obliczono na kilkaset pociągów towarowych. Przez miejscową stację przejeżdżały liczne transporty na front rosyjski. W pobliżu stacji znajdowały się baraki, w których na kilka godzin zatrzymywali się żołnierze. Dla nich przygotowano kuchnię, który pracowała całą dobę. Zatrudniano tam liczny personel, m. in. kucharzy i rzeźników. Do miejscowego szpitala przewożono rannych. Jednorazowa lichba ich nie spadała zwykle poniżej 90 osób. Po klęsce cesarskiej Niemiec, w listopadzie 1918 r., wzorem innych miejscowości, także w Zbąszyniu powstała Rada - Robotniczo - Żołnierska. 10 listopada w sali ćwiczeń, po długiej dyskusji przewodniczącym RRŻ został Niemiec, dr Puppke, w skład Rady wchodzili także Polacy. Na stacji zorganizowano Komendę Dworcową, gdzie służbę pełnił oddział wartowniczy utworzony przez Wincentego Manię. Z chętnymi do służby nie było trudności, gdyż wartownicy otrzymywali żołd z kasy RRŻ. Zgłosili się przede wszystkim Polacy: Feliks Kromski, Jan Szczeciński, Karol Furman, Jan Grześko, Wawrzyn Olejniczak, Mikołaj Konopnicki, Marcin Pakuła, Feliks Błoszyk, Jan Bordych, Niemiec, Wincenty Pakuła, Mikołaj Olejniczak, Stanisław Dulat. Ogółem oddział liczył 15 ludzi podzielonych na dwie sekcje, które na zmianę wystawiały podwójne posterunki przy mostach kolejowych. Pełniono też wartę na peronie i przy magazynie spirytusu, nocą patrolowano ulice. Przejeżdżającym żołnierzom odbierano broń, a w zamian wydawano karty przejazdu. Na polecenie RRŻ zarekwirowaną broń przewieziono do magazynu batalionu 37 pp w Międzyrzeczu. Środki na utrzymanie straży burmistrz Butz przekazywał do kasy RRŻ. W drugiej połowie listopada kontakty ze zbąszyńskimi Polakami nawiązywał Kazimierz Zenkteler z Buku, przybyli tu też przedstawiciele Rad Ludowych z Opalenicy i Grodziska. Zenkteler, tworząc zalążki oddziałów powstańczych przywiązywał dużą wagę do zdobycia zbąszyńskich magazynów amunicji. W poznaniu tych obiektów uczestniczą m. in. wywiadowcy z Opalenicy: Władysława Śmierzchalska, Kazimierz Primke, Franciszek Horowski, Ludwik Tomaszewski i Józef Borowski. Punkt kontaktowy mieścił się u kupca Antoniego Kryzana; tutaj spotykali się miejscowi działacze polscy, tu przekazywano meldunki wywiadowcze dla K. Zenktelera do Buku. Do zadań W. Śmierzchalskiej, naczelniczki oddziało żeńskiego TG "Sokół" w Opalenicy, należało też zbadanie możliwości zorganizowania gniazda "Sokoła" w Zbąszyniu. Innym miejscem spotkań Polaków była restauracja Witolda Żołnierkiewicza. Zbierała się tu grupa licząca ok. 30 osób. Opracowano plan zajęcia magistratu, poczty i dworca na wypadek zaistnienia możliwości wkroczenia oddziałów powstańczych do Zbąszynia. Dzięki kontaktom z przedstawicielami Rad Ludowych z Opalenicy, Buku i Poznania, prawdopodobnie w grudniu zawiązała się zbąszyńska Rada Ludowa. W jej skład weszli m. in. Telesfor Bocian, Benysek, Dura, Grocholewski, M. Kobierzycki, Szaferski, A. Wierzejewski. W końcu listopada 1918 r. w Zbąszyniu i okolicy wybrani zostali delegaci ludności polskiej na Sejm Dzielnicowy w Poznaniu, który odbył się w dniach od 3 do 5 grudnia 1918 r. W obradach uczestniczyli Leon Kromski i Jan Nykiel ze Zbąszynia; Roman Kolan i Wojciech Poczekaj z Pszczewa, ks. Braun z Dąbrówki, Jan Woltyński ze Staregodworu. W końcu grudnia lub na początku stycznia 1919 r. w Zbąszyniu, w hotelu Fellnera, odbył się wiec, w którym uczestniczyło kilkuset Polaków. Atmosferę tego pierwszego od lat masowego spotkania oddaje w liście W. Śmierzchalska: " Zwołano wiec. Jako prelegent przybył dr Trzciński. Sala była wypeąniona po brzegi - "Co ma robić moj syn, który wrócił z frontu, czy ma wrócić do pułku?" Prelegent na to: "Za wiele się mnie pytacie". Ponieważ prelegent , ze względu na miejscową sytuację, nie mógł istoty sprawy jasno przedstawić, więc też nikt nie okazywał chęci do wpisania do Straży Ludowej. Rzuciłam wtedy myśl utworzenia "Sokoła". Myśl tę przyjęto z zadowoleniem i nastąpiło masowe wpisywanie się." Niemcy zbąszyńscy nie czekali biernie na rozwój wydarzeń. Mimo pojednawczego stanowiska Rady Miejskiej i burmistrza, grupa hakatystów zebrała odpowiednie środki finansowe i zwerbowała ochotniczy oddział tzw. "Grenschutzu". Około 20 grudnia 1918 r. do miasteczka przybyło z Frankfurtu 40 żołnierzy, którzy rozlokowali się na stacji kolejowej, obok odwachu RRŻ. Początkowo Niemcy nie wchodzili w drogę polskim strażnikom. Po wybuchu powstania w Poznaniu, już 27 grudnia Polacy zostali usunięci ze stacji. Zbąszyń opuścił też komendant dworca, kpt. Mżller. W mieście niepodzielnie panoszyli się żołnierze "Grenschutzu". Na stacji zatrzymywano pociągi, rewidując jadących Polaków. Szykanowano też Polaków w samym Zbąszyniu. Żołnierze przygotowali stanowiska ogniowe dla karabinierów maszynowych przy starej parowozowni, przy starej wieży wodociągowej i na wieży. Przy przejściu przez tory ustawiono dwie armaty zwrócone lufami w kierunku Nowego Dworu i Chrośnicy, skąd spodziewano się ataku polskich powstańców. Do Berlina wysyłano wciąż alarmujące telegramy, żądając posiłków wojskowych. Zagrożenie ze strony powstańców wywołało atmosferę niepewności w oddziale "Grenschutzu". Większość tych najemników nie kwapiła się do walki, a zainteresowani byli tylko rabowaniu miejscowych i okolicznych Polaków. Stąd też wielu z nich po prostu uciekło ze Zbąszynia.
Rozwój sytuacji w zachodniej Wilekopolsce po 27 grudnia 1918 r. Front zachodni Powstania Wielkopolskiego kształtował się w znacznie trudniejszych warunkach niż południowy i północny. Złożyły się na to przede wszystkim warunki geograficzne, bogato urozmaicony teren: tarasowe doliny, lasy, rzeki i jeziora. Ułatwiało to wprawdzie prowadzenie działań partyzanckich, ale warunki geograficzne sprzyjały też przeciwnikowi w zbudowaniu silnej linii obronnej. Zbąszyń położony był w tarasowej dolinie, między równiną nowotomyską od wschodu, zamkniętą pagórkami międzychodzkimi na północy. Obszar ten znajdował się w trzecim rozszerzenu pradoliny warszawskiej, urozmaiconym licznymi wydmami. Dolna Obra na północy przepływająca przez jeziora chobienickie, grójeckie i zbąszyńskie tworzyła tzw. grupę jezior zbąszyńskich, z których wielkością wyróżniło się Jeziora Zbąszyńskie o powierzchni 760 ha. Roli środowiska geograficznego nie należy przeceniać. O takim a nie innym
ukształtowaniu linii frontu zachodniego zadecydował przede wszytkim czynnik
czasu. Do 5 stycznia 1919 r. inicjatywa oddiałów powstańczych była tu
stosunkowo niewielka, co umożliwiło przeciwnikowi ściągnięcie zrazu improwizowanach
posiłków, wystarczających jednak aby utrzymać niektóre miejscowości do
czasu nadejścia większych oddziałów. Sytuację taką obserwujemy właśnie
na odcinku zbąszyńskim. Oddziały powstańcze zbierały się zbyt wolno, działały
też nie zawszew sposób skoordynowany. Pochód powstańców utrudniał też
łagodny przebieg zimy, ponieważ przez jeziora zbąszyńskie nie można było
przejść, bowiem w większej części były one nie zamarznięte. Siły powstańcze uległy też zbędnemu rozproszeniu. Na przykład powiat nowotomyski tylko część swych oddziałów skierował w region Zbąszynia; większość walczyła na odcinku wolsztyńskim, najsilniejszym pod względem liczebnym, przy czym stan taki utrzymywał się aż do połowy lutego 1019 r. W pierwszym rzędzie dowódcy powstańców w Wielkopolsce zachodniej myśleli o zajęciu Wolsztyna i Zbąszynia, dwóch baz niemieckich, otoczonych polskimi wioskami. Większe oddziały niemieckie stacjonowały w Pile, Krzyżu, Międzychodzie, Skwierzynie, Trzcielu i Kargowej. Za linią tą Niemcy mogli swobodnie przegrupowywać swe oddziały do uderzeń na wybranych kierunkach. 27 grudnia 1918 r. powstańcy w rejonie Opalenicy i Buku, podlegli ppor. zenktelerowi, zerwali tory kolejowe, utrudniając tym samym ewentualne dotarcie oddziałów niemieckich z Berlina przez Frankfurt do Poznania. W nocy z 2 na 3 stycznia 1919 r. kompanie: opalenicka ( pod Edmundem Klemczakiem ), grodziska ( ppor. Józef Skrzydlewski ), lwówecka ( Szyper ) bez walki zajęły Nowy Tomyśl, a 3 stycznia - Rakoniewice. Tymczasem w Zbąszyniu, w godzinych popołudniowch 3 stycznia zebrała się Rada Miejska, aby zadecydować, jak się zachować na wypadek zajęcia miasta przez powstańców. Głos zabierali radni - Niemcy, m.in. LeonSelig, Robert Bonne. W posiedzeniu uczestniczyli przedstawiciele RRŻ: Kluth i Benysek. Według Seeliga nie należało sprzeciwaiać się wkroczeniu oddziałów polskich. " Przyjmijmy ze spokojem - mówił - decyzję koalicji, która roztrzygnie o tym, czy Zbąszyń przypadnie Polsce czy Niemcom ". Rada uchwaliła, aby oddział " Grenzschutzu " pod dowódctwem por. Rohledera opuścił miasto i wycofał się pod wieś Dąbrówka Wielka. O wynikach narady powiadomieni zostali powstańcy w Chrośnicy, gdyż wśród grupy widzów znajdował się Antoni Taberski, organizator tamtejszego oddziału powstańczego. Około godz. 21.00 ze Zbąszynia do Chrośnicy powózką przyjechali: ks. Michalski Franciszek Niedbał, burmistrz Joachim Butz, Witold Żołnierkiewicz i Leon Niezieliński. Mieli oni pełnomocnictwo do rozmów z dowództwem oddziałów powstańczych. Delegację skierowano do Nowego Tomyśla, gdzie tamtejszej komendzie przedstawili uchwałę Rady Miejskiej Zbąszynia. Delegacja wróciła do miasteczka nad ranem 4 stycznia. Żolnierze por. Rohlendera nie zamierzali jednak podporządkować się uchwałom Rady i w pełnym rynsztunku, z karabinami maszynowymi, zjawili się na Placu Krakowskim, jakoby zaalarmowani pojawieniem się w okolicy konnego patrolu powstańczego. W pierwszych dniach stycznia w okolicach Zbąszynia, w wioskach, skrzyknęły się grupy powstańców. A. Taberski utworzył oddział liczący 41 powstańców., wśród których było 25 robotników, 13 gospodarzy i synów gospodarskich oraz 5 rzemieślników. W Łomnicy zgłosiło się 22 ochotników pod komendę Wacława Schutza, w Nowym Dworze - 15 z dowódcą Janem Wachowskim, 15 w Nowej Wsi pod Leonem Fabisiem, w Stefanowie - 29 pod komendą Leona Nykiela, w Perzynach - 73 pod dwództwem Pawła Kostyry, w Zakrzewku - 30 ( Aleksander Saloch ), itd. 4 stycznia 1919 r., o godzinie 20.00 do Chrośnicy przybyli K. Zentókteler, E. Klemczak, dr. K. Bross i W. Schulz z 200 powstańcami. Część przyjechała pociągiem, część wozami drabiniastymi, na których znajdowały się też dwa karabiny maszynowe. Dołączył do nich oddział chrośnicki. Z relacji A. Taberskiego wynika, że Klemczak zdecydował się zaatakować Zbąszyń, kierując się właśnie jego sugestiami. " Poradziłem dowództwu, że najłatwiej przyjdzie nam zdobycie dworca zbąszyńskiego od strony Nądni. Zaaprobowano moją propozycję, bo znałem teren. Trasa nasza miała prowadzić z Chrośnicy przez Leśne Domki, Przyprostynię, Perzyny, Nową Wieś i Nądnię. " Około godz. 20.00, przez Leśne Domki oddział opalenicki dotarł do Przyprostyni, gdzie zerwano połączenia telefoniczne, podobnie jak w Perzynach, w majątku Klitzinga i w Nowej Wsi. Tam też przyłączyło się kilku ochotników. Zaalarmowany zgłosił się też Antoni Napierała, dzierżawca grójca, na czele swoich robotników. Jedyną ich bronią były kije. Po dotarciu do Nądni, dr. Bross urządził punkt opatrunkowy u gospodarza F. Sołtysika: ta, też oddział podzielony został na trzy grupy: jedna posuwała się szosą. druga torami, trzecia w kierunku na mączkarnię. Kiedy Niemcy w Zbąszyniu otrzymali posiłki, nie udało się ustalić. Wiadomo jednak, że przeciwnicy oddziału opalenickiego, w liczbie ok. 200, byli ochotnikami z 8 i 12 pułków grenadierów brandenburskich, dowodzenie przez ppor. Wenkera. Dysponowali oni kilkoma karabinami maszynowymi i dwoma działami. Około północy powstańcy zaatakowali stację kolejową. Pod ogniem jeszcze zdezorientowanych Niemców, powstańcy pojedynczo: " wpadali do poczekalni dworcowej - niestety, mało ich może się tutaj dorwać. Rozpoczyna się walka wewnątrz budynku. Powstaje ogromna bieganina, krzyki, ścisk i tłok (...) wszystkie przejścia zapchane są ludnością cywilną, która jechała z Berlina pociągiem wieczornym i której już do Poznania nie puszczono. W zbity tłum padają kule niemieckie, raniąc i zabijając bezbronnych (...) Do wnętrza budynku wpadają przez okna granaty ręczne. Powstańcy nie mogą utrzymać się w poczekalni. Opuszczają ją. Wycofują się między wagony. Rzucają się jeszcze raz do przodu - ogień nieprzyjacielski powstrzymuje ich " kilkkakrotne ataki powstańców załamały się w ogniu niemieckich karabinów maszynowych. Tymczasem zabrakło amunicji do powstańczej broni maszynowej. Po dwóch godzinach walki E. Klemczakowi pozostało już tylko dać sygnał do odwrotu. Nie wszyscy zdołali się wycofać, kilku dostało się do niewoli, m. in. Bolesław Tomiński, Stanisław Szczeciński; natomiast Maksymilian Kobierzycki ze Zbąszynia i Jan Tobys z Przyprostyni, mimo że nie brali udziału w walkach, wysłani zostali do obozu jenieckiego. Na dworcu zbąszyńskim poległ powstaniec Antoni Kozak z Opalenicy, zginęło też kilku pasażerów - polaków, rany odniosło kilkunastu powstańców i pasażerów. Edmund Klemczak uzasadnił odwrót nie tylko brakiem amunicji, ale także zagrożeniem ludności polskiej znajdującej się w poczekalni dworcowej. Powstańcy wycofali się przez Nową Wieś - Grójec - Zakrzewo do Chrośnicy. Następnego dnia do Nowego Tomyśla przybył batalion śremski pod Stefanem Chosłowskim, skierowany tam przez dowództwo Główne Sił Zbrojnych byłego Zaboru Pruskiego w Poznaniu. Czy atak na Zbąszyń prowadzony przez dwie dodatkowe kompanie zakończyły się sukcesem, jest to już tylko historyczna spekulacja. Rano 5 stycznia 1919 r. rozpoczęły się aresztowania Polaków w Zbąszyniu. Na stację podstępem zwabiono dr. Konopczyńskiego. Wezwano go telefonicznie jakoby do opatrywania rannych. Po południu aresztowano dalszych Polaków, już według przygotowanej listy. W. Manię, potem A. Sauera i wszystkich jego gości, następnie kolejno Fr. Niedbała, W. Molickiego, A. Kryzana, organistę Wittę, Rypińskiego, W. Żołnierkiewicza. Zamknięto ich z jeńcami w stajni na stacji kolejowej. Wieczorem, za wyjątkiem osób wziętych z restauracji Sauera, aresztowanych wywieziono pociągiem do Międzyrzecza. Przez dwa dni przetrzymywano ich w miejscowym więzieniu, a następnie przeniesiono do hotelu mayera. Aresztowany został też lojalny wobec Polak'w burmistrz Joachim Butz, również wywieziony do Międzyrzecza. Rada Miejska i Magistrat złożyły w tej sprawie protest, przesłany do Rządu w Berlinie ( Butz został zwolniony, a 11 stycznia wolność odzyskała grupa 11 Polaków ). Pewni siebie Niemcy 6 stycznia rozpoczęli ostrzał altyleryjski Nowego Dworu. Równocześnie w szeregach niemieckich, na tle nieporozumień spowodowanych niewypłaceniem żołdu, doszło do jawnego buntu. Wieczorem, 6 stycznia, żołnierze wrzucili do Obry karabin maszynowy i karabiny, w większości wydobyte niebawem przez Polaków. O buncie " Grenzschutzu " zawiadomiony został dowódca kompanii opalenickiej. E. klemczak nie dysponował jednak siłami wystarczającymi do ponownego natarcia na Zbąszyń, a batalion śremski, skierowany do dyspozycji por. K. Zenkterera, docierał dopiero do Nowego Tomyśla. Natomiast do Zbąszynia przybyły świeże oddziały " Grenzschutzu ". Wiadomość o represjach wobec Polaków w Zbąszyniu dotarła do Chrośnicy. 7 stycznia rano zjawił się tam ks. Filipowski przebrany za kobietę. Z jego relacji wynika, że Niemcy przygotowują się do kolejnych aresztowań. Poinformował o tym lojalny wobec Polaków Niemiec, ks. Bayer. Żołnierze zamierzali aresztować wszystkich mężczyzn - Polaków, którzy z okolicznych wiosek przybyli na mszę świętą z okazji święta Trzech Krśli. Uprzedzeni przez księdza Michalskiego mężczyźni w porę opuścili kościół, a pozostały tam tylko kobiety, dzieci i starcy. Aresztowania nie uniknął jednak ani ks. Michalski, wywieziony do Świebodzina, ani ks. Braun osadzony w Międzyrzeczu. W godzinych popołudniowych aresztowano też Stefana Frąckowiaka za to, że jego synowie przedostali się na stronę polską. Ks. Filipowski pełnił odtąd służbę kapelana oddziałów powstańczych na odcinku zbąszyńskim. 7 stycznia w godzinych popołudniowych do Chrośnicy przybyły kompania opalenicka, natomiast w nocy transportem kolejowym dotarła tam z Grodziska dwudziałowa bateria armat 75 mm, pod komendą Nowaka. Ustawiono je na stanowiskach w lesie koło budki dróżniczej nr 46, a 8 stycznia do lasu nowodworskiego, blisko drogi Zbąszyń - Strzyżewo. Celnymi strzałami podpalono szopy obok krochmalni i zniszczono komin polnej cegielni, gdzie prawdopodobnie znajdowało się stanowisko obserwatora niemieckiej baterii. Po wykonaniu zadania bateria wróciła na stanowisko koło budki 46. Drugi atak na Zbąszyń ( 11 stycznia 1919 r. ) W pierwszej dekadzie stycznia 1919 r. Dowództwo Główne w Poznaniu, kierowane energicznie przez mjr. S. Taczaka, podjęło szereg działań zmierzających do zorganizowania jednolitego frontu oraz jego zaplecza. Oddziały odcinka zbąszyńskiego weszły w skład utworzonego 7 stycznia V Okręgu Wojskowego, obejmującego powiaty: międzyrzecki, nowotomyski, grodziski, babimojski, śmigielski, kościański, wschowski i leszczyński. Odziałami V OW dowodził por. Kazimierz Zenkteler. Do zadań dowódcy okręgu należało dowodzenie oddziałymi na podległym obszarze, tworzenie regularnych formacji z oddziałów powstańczych oraz " obrona swojego okręgu i kierowanie operacjami " na swoim odcinku frontu. Utworzono też Obwody Uzupełnień, w tym OU nr 12 w Nowym Tomyślu 8 powiaty: nowotomyski, międzyrzecki, babimojski i wolsztyński ). W związku z utworzeniem nowego OW IX, wydzielone zostały powiaty południowo - zachodniej Wielkopolski, z Obwodem Uzupełnień Kościan. Komendzie tej podlegał też powiat grodziski. Dnia 10 stycznia 1919 r., na naradzie w Grodzisku zapadła decyzja o podjęciu działań zaczepnych, zmierzających do rozszerzenia terenu wziętego przez powstańców. Między innymi zaatakowany miał być Międzychód, Zbąszyń i Kopanica. Dnia 11 stycznia na miasteczko uderzyć miały dwie grupy: od północy i wschodu grupa wschodnia, od południowego - zachodu - grupa południowa. Do działań w Zbąszyniu skierowano kompanię opalenicką ( około 200 ludzi ), kompanię jarocińską pod dowództwem ppor. Zbigniewa Ostroróg - Gorzeńskiego ( 150 ludzi ), batalion śremski Stefana Chosłowskiego ( ok. 400 ludzi ) oraz ochotników z okolicy. Były to oddziały grupy wschodniej i te tylko zaatakowały Zbąszyń gdyż ppor. Stanisław Siuda - dowódca grupy południowej - po uzyskaniu informacji, że Niemcy w Zbąszyniu przygotowani są do odparcia powstańców, zawiadomić miał K. zenktelera o zamiarze zaatakowania Kopanicy. zenkteler zmuszony był więc realizować swój zamiar, dysponując ok. 700 powstańcami. Liczebność oddziałów niemieckich przybyłych do Zbąszynia w dniach 7 - 10 stycznia 1919 r. możemy przyjąć w przybliżeniu na 500 żołnierzy ( m. in. z 8 i 12 pułku grenadierów ), batalion ochotniczy niemieckiej Straży Obywatelskiej, okołp 400 - 500 ludzi. Uzbrojenie stanowiło ok. 30 karabinów maszynowych i ok. 10 dział. Nieprzyjaciel miał więc miażdżącą przewagę ogniową. Obrona była dobrze przygotowana, z z wykorzystaniem wszelkich przeszkód naturalnych i zabudowy. Powstańcy zamierzali zaatakować Zbąszyń równocześnie z kilku kierunków, m. in. kompanią kórnicką od północy, jarocińską od wschodu na stację kolejową i bukowską w kierunku centrum miasta. Plan ten się nie powiódł, gdyż kompania kórnicka, chcąc osiągnąć podstawy wyjściowe, związała się w walce z oddziałem niemieckim w Strzyżewie. Żeby złamać opór przeciwnika trzeba było wprowadzić do walki kompanię opalenicką, niestety również bez powodzenia. W ogniu niemieckich karabinów maszynowych łamały się wszystkie ataki powstańców. Nie bacząc na niepowodzenia w Strzyżewie, bądź też nie mając informacji o przebiegu walki, Zbąszyń zaatakowały kompania: bukowska i jarocińska. Jarociniakom idącym od Nowego Dworu nie udało się opanować mostów kolejowych; zostali przygnieceni do ziemi ogniem karabinów maszynowych. Kompania bukowska i powstańcy z okolicznych wiosek, posuwając się miastem, nie napotkali początkowo większego oporu wroga. Po dojściu do dzisiejszego Placu Wolności, część powstańców posuwała się dalej ulicą, część ogrodami po prawej i lewej stronie. Udało im się dotrzeć do tartaku i tutaj zostali zasypani ogniem karabinów maszynowych i miotaczy min. Niewiele wiemy o działaniu p'łbaterii powstańczej; miała ona kilkakrotnie celnie trafić w dworzec i krochmalnię. Druga próba wzięcia Zbąszynia zakończyła się niepowodzeniem powstańców i praktycznie zadecydowała o losach miasteczka aż do stycznia 1920 r. Niemcy rośli w siły, a powstańcy wycofali się na linię: Łomnica, Nowy Dwór, Chrośnica, Leśne Domki, Stefanowo, Zakrzewo i Nowa Wieś. Straty powstańców pod Zbąszyniem urosły w opracowaniach do liczby ok. 100 zabitych. Dane te są bardzo przesadzone. Kompania kórnicka miała 3 zabitych i 5 rannych ( z których 2 umarło w szpitalu ), jarocińska 17 zabitych i rannych, podobne straty odniosła kompania opalenicka. Niepowodzenie pod Zbąszyniem odbiło się bardzo na dyscyplinie oddziałów. Dowództwo Główne alarmowane było meldunkami ze Zbąszynia, że oddziały żądają wycofania ich z tego odcinka " ponieważ grozi im zagłada ". Dotyczyło to zwłaszcza batalionu śremskiego i kompani jarocińskiej, gdyż oddziały te źle czuły się na obcym terenie. Począwszy od 12 stycznia 1919 r. pozycje powstańcze na odcinku zbąszyńskim znalazły się pod silnym ogniem altylerii, której stanowiska znajdowały się m.in. w Zbąszyniu. Wiele wiosek zostało zniszczonych, a ludność musiała chronić się dalej od linii frontu. Dopiero w połowie stycznia sytuacja na odcinku ustabilizowała się. Niemców spotkało szereg niepowodzeń. Dnia 16 stycznia w zasadzie wybity został patrol niemiecki liczący 20 oficerów i szeregowych. Nie udały się też próby opanowania Łomnicy ( 17 stycznia ), ważnego punktu powstańców, który zagrażał Zbąszyniowi, równocześnie chronił Nowy Tomyśl od bezpośredniego ataku niemieckiego. W drugiej połowie stycznia 1919 r. front powstańczy został zreorganizowany. Utworzone zostały cztery grupy frontowe: południowa, południowo - zachodnia, zachodnia i północna. Front zachodni 8 dowódca ppłk. Michał Milewski ) dzielił się na cztery odcinki batalionowe. W skład trzeciego odcinka weszły oddziały z Opalenicy, Buku, a także oddziały z Poznania, które przybyły tu po wycofaniu batalionu śremskiego i kompanii jarocińskiej. Dowóddztwo Główne pod koniec stycznia 1919 r. brało ponownie pod uwagę przeprowadzenie ofensywy na froncie zachodnim, której celem miało być ostateczne zdobycia Zbąszynia. Ponieważ nie można było tego osiągnąć frontalnie, postanowiono przeprowadzić atak z kierunku południowo - zachodniego, od Babimostu i Nowej Wsi Zbąskiej. Dnia 25 stycznia powstańcy zajęli Kargowę i Babimost, sięgając po Nowe Kramsko i Nową Wieś. Tym samym poważnie zagrożone zostały oddziały niemieckie w Zbąszyniu. Z tego właśnie terenu - jak ustalił w oparciu o akta Dow. Głównego T. Grygier - miała wyjść w kierunku na Kopanicę i Nowy Tomyśl ofensywa niemiecka. Rozwój wydarzeń spowodował, że planowaną na 27 stycznia ofensywę powstańcy musieli przesunąć i uderzyć przede wszystkim na Babimost i Kargowę. Walki rozpoczęły się już 30 stycznia, ale natężenie ich nastąpiło 11 lutego. Powstańcy utracili Babimost, Kargową i Chobienice. Te lokalne sukcesy nic Niemcom nie dały, gdyż nie osiągnęli wyznaczonych zadań. To samo można powiedzieć o zamiarach powstańców, gdyż Zbąszyń pozostał w rękach niemieckich. Dalsze walki przerwane zostały po zawarciu ogólnego rozejmu na froncie zachodnim, jako skutku rozejmu polsko - niemieckiego zawartego 16 lutego w Trewirze. Starcia na linii rozejmowej trwały jednak do końca 1919 r. Niemcy mieli też nadzieję, że koncentryczną ofensywą przeciwko Wielkopolsce, z północy i południa, stworzą fakty dokonane przed podpisaniem traktatu pokojowego. Nadzeie te spełzły na niczym wobec jednoznacznego stanowiska Francji, jak też stworzeniu zwartego frontu antyniemieckiego przez Naczelne Dowództwo Wojsk Polskich w Warszawie i Dowództwo Główne w Poznaniu. Niemniej ciągle ginęli i odnosili rany żołnierze Armii Wielkopolskiej. Coraz trudniejsza była też sytuacja Polaków po niemieckiej stronie frontu. Po drugim ataku na Zbąszyń został roztrzelany przez żołnierzy niemieckich, pochodzący ze Zbąszynia, kpr. Jacenty Janek, który 7 stycznia przeszedł przez linię frontu i wstąpił do kompanii opalenickiej. Wziętych do niewoli powstańców osadzono w więzieniu w Goleniowie pod Szczecinem i postawiono przed sądem. Wśród nich byli też mieszkańcy Zbąszynia: Franciszek Bock - 9 kwietnia 1919 r. skazany na 1 rok więzienia i Jan Kwaśnik ( 14 czerwca 1010 r. ) - na 6 miesięcy. W obawie przed represjami niemieckimi ze Zbąszynia w ciągu 1919 r. zbiegło 48 osób, z których do oddziałów powstańczych zgłosił się m. in. Wiktor Rysmann ( zbiegł 6 stycznia )- do kompanii opalenickiej, Stefan Śliwiński ( 8 stycznia ) - do kompanii opalenickiej, Bronisław Przybyła 8 8 stycznia ) - do kompanii opalenickiej, Antoni Szulczyk ( 8 stycznia ) - do kompanii opalenickiej, Franciszek Rożek ( 6 stycznia ) - do kompanii opalenickiej, Alfons Śmidoda ( 6 stycznia ) - do kompanii bukowskiej, Gaweł ( 6 stycznia ) - do kompanii bukowskiej, Franciszek Machulak ( 6 stycznia ) do kompanii SSiB w Poznaniu, Ignacy Machulak ( 2 stycznia ) - do kompanii opalenickiej, Franciszek Marszałkiewicz ( 6 stycznia ) - do kompanii bukowskiej, Wojciech Cieśliński ( 6 stycznia ) - do kompanii bukowskiej, Karol Cieślińsni ( 6 stycznia ) - do sztabu OW w Grodzisku, Stefan Frąckowiak ( 6 stycznia ) - do kompanii bukowskiej, Michał Frąckowiak ( 6 stycznia ) - do oddziałów sanitarnych w Poznaniu, Wincenty Kwaśny ( 6 stycznia ) z Nądni - do kompanii opalenickiej,ojciech Mania ( 6 stycznia ) z Nądni - do kompanii opalenickiej, Franciszek Kwaśny ( 6 stycznia ) z Nądni - do kompanii opalenickiej, Antoni Kitta ( 6 stycznia ) - do kompanii opalenickiej, Tomasz Gołek ( 16 lutego ) z Dąbrówki Wielkiej - do kompanii bukowskiej, Hieronim Fleinerowicz ( 16 lutego ) z Dąbrówki W. - do kompanii bukowskiej, Marcin Wargoś ( 16 lutego ) z Dąbrówki W. - do kompanii bukowskiej, Wincenty Koziołek ( 16 lutego ) z Dąbrówki W. - do kompanii bukowskiej, August Grandke ( 16 lutego ) z Dąbrówki W. - do kompanii bukowskiej, Marcin Wita - do kompanii opalenickiej, Guzik - do kompanii opalenickiej, Kazimierz Gruszczyński - do kompanii opalenickiej i Franciszek Tobys - do kompanii opalenickiej. Ci, którzy pozostali na miejscu, w miarę swych możliwości pomygały powstańcom. Między innymi dostarczali do dowództwa Grupy zachodniej informacje dotyczące charakterystyki niemieckiej załogi Zbąszynia. Na przykład z listu ze Zbąszynia datowanego na 18 marca 1919 r. dowiadujemy się, że w mieście stacjonowało 800 żołnierzy, we wsiach okolicznych po 60 - 80. Wymieniano najzagorzalszych szowinistów: inspektora szkolnego Hoppego, lekarza Puppkego, adwokata Kittla, wydawcę gazety Albrechta. Dostarczano też materiały na temat okrutnego obchodzenia się z jeńcami, zwłaszcza rannymi, jak też cywilami, Polakami. Ponad rok zbąszyńscy Polacy czekali na powrót do Macierzy. Dopiero 17 stycznia 1920 r. , w ramach operacji rewindykacyjnej ziem odzyskanych przez Polskę Traktatem Wersalskim, do miasteczka wkroczyły oddziały polskie. Trzy dni wcześniej 14 stycznia, magistrat Zbąszynia wydał odezwę w językach polskim i niemieckim:
Ulicę Poznańską, udekorowaną polskimi flagami, podobnie jak całe miasteczko, z zachowaniem środków ostrożności wkroczyąy pododdziały 1 i 2 pułków strzelców wielkopolskich oraz altylerii ciężkiej. W tym samym czasie oddziały niemieckie, po zdaniu posterunków, opuściły miasto. Kilka dni później Zbąszyń wizytował dowódca Frontu Wielkopolskiego, gen. Józef Dowbor - Muśnicki, który odebrał defiladę oddziałów polskich. Fotografie Faktycznie dopiero w lipcu 1920 r. Komisja Graniczna kontrolowana prze oficerów zwycięskiej koalicji, usunęła niemieckie posterunki wystawione tuż za stacją kolejową. Dni styczniowe 1920 r. zamknęły pierwszą kartę wytyczania polskiej granicy zachodniej. Wiele bowiem protestów ludności polskiej wzbudziło przyznanie Niemcom polskich miejscowości. Opinię taką trafnie wyraził historyk regionu, wielkopolski powstaniec, Stefan Rewers: Wytyczono więc ostatecznie zachodnią granicę Polski który wypełnia nasze serce tak wielką goryczą i niezadowoleniem. Bo czyż cieszyć się mamy z tego, że poza granicami Państwa Polskiego w naszym bliskim sąsiedztwie pozostały takie czysto polskie wioski jak Dąbrówka Wielka, Wielkie i Małe Podmokle, Kramsko Nowe i Stare, a i stare polskie miasto Babimost i inne pokryte są tylko pleśnią germańską. Jak można było potraktować na ówczas również ludność polską - tych odwiecznych dziedziców ziem nad Wartą i Odrą, i ludność niemiecką, tą która bezprawnie znalatła się na ziemiach naszych. Na historyczną sprawiedliwość mieszkańcy tych ziem musieli czekać długie 25 lat - do stycznia 1945 r. Był to czas zasłużonej satysfakcji wszystkich bojowników o sprawę polską. W dziejach Powstania Wielkopolskiego zbrojny czyn Polak-w ze Zbąszynia i okolic stanowi˛cząstkę wysi˛ku. Przyczyni˛się jednak do fina˛u powstania, a w rezultacie do stworzenia historycznych przesąnek do powrotu Polski na Ziemie Zachodnie i Północne.
|